Debiutancka powieść amerykańskiego pisarza o łatwo zapadającym w pamięciu nazwisku Glen Cooper wpadła w moje ręce dość przypadkowo. Książka okazała się nieudanym prezentem jaki sprawiła koledze jego żona. Zasiadając do lektury nie spodziewałem się, że aż tak mnie wciągnie…
Akcja ma miejsce w różnych ramach czasowych i różnych miejscach. W czasach współczesnych amerykanie otrzymują tajemnicze pocztówki, na których znajduje się narysowana trumna wraz z datą, a po nadejściu tego dnia adresat umiera. Morderca otrzymuje przydomek Dnia Sądu. Sprawę otrzymuje agent FBI Will Piper niegdyś uznawany za największego specjalistę od rozpracowywania seryjnych morderców, a aktualnie mający problemy z alkoholem zdegradowany pracownik biura federalnego, który odlicza miesiące do emerytury.
Drugi okres to rok 1947, czasy kiedy mieliśmy rzekomą katastrofę UFO w Roswell, a także założenie Strefy 51 w Nevadzie.
Trzecią okres przenosi nas do bardzo wczesnego średniowiecza, do opactwa na wyspię Wight (aktualnie Wielka Brytania). Tam mnisi postanawiają się wziąć po opiekę bardzo dziwnego chłopca, który według przepowiedni nie powinien się urodzić.
Wiem, że jest to dość mętny opis, ale książką warto się zainteresować. Od razu muszę zaznaczyć, że nie jest to pozycja dla fanów poważnej, czy ambitnej literatury. Książka ta ma za zadanie nas bawić, żeby nie żałować czasu spędzonego na czytaniu. A to zadanie spełnia doskonale. Wątki, które jak czytanie powyżej nie mają ze sobą nic wspólnego po pewnym czasie zaczynają się łączyć w sensowną, spójną całóść. Książka wtedy nabiera tempa, a czytelnik chce więcej i więcej.

Głównym bohaterem jest Will Piper, osoby pojawiające się w przeszłości nie są tak rozbudowane i pełnią rolę drugoplanową. Zawsze powtarzam, że jestem fanem boaterów o niejednoznacznym charakterze. Chyba wszyscy mamy już postaci o krystalicznie czystym sercu walczących z bardzo złymi łotrami, którzy pojawiają się w większości amerykańskich filmów. Will jest osobą, która nie daje się lubić. Jest to arogancki, rozpity kobieciarz, który nawet nie wie o czym ma rozmawiać ze swoją dorosłą córką. Nie jest zadowolony z dość przypadkowego przydzielenia go do sprawy Dnia Sądu, tym bardziej, że do upragnionej emerytury pozostało już bardzo niedużo czasu. Mi taki pomysł na stworzenie głównej postaci o dziwo przypadł do gustu.

Podsumowując Biblioteka Umarłych, której autorem jest Glen Cooper jest wciągającą, ale jednocześnie niezbyt oryginalną, innowacyjną książką. Niektórzy twierdzą, że to kolejny copy cat Dana Browna, ale czy to źle? Jak wspomniałem wcześniej książka potrafi zainteresować i to chyba najważniejsze. Osobiście nie czyta, książek Noblistów, bo mnie po prosu nudzą. Przy napiętym kalendarzu potrzebuję czegoś nieskomplikowanego dla  rozluźnienia i zrelaksowania. To właśnie otrzymałem od Glena Coopera.

  • FABUŁA - /10
    0/10
  • RYSUNKI - /10
    0/10
  • PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
    0/10

Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz komentarz
Napisz swoje imię

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.