Wczoraj zupełnie niespodziewanie żona zabrała mnie do kina. Nie wiedzieliśmy na co się wybieramy, ot taki wypad w ciemno. Traf chciał, że o godzinie 18 grany był Olimp w ogniu, więc zakupiliśmy bilety i zasiedliśmy w fotelach. W ten oto sposób obejrzałem najlepszy film akcji od niepamiętnych czasów. Zapraszam do recenzji.
Na samym początku zaznaczam – jest to typowy przedstawiciel kina akcji, gdzie nie wszystko jest logiczne, gdzie nieprawdopodobne zbiegi okoliczności są bardziej prawdopodobne niż Wigilia 24 grudnia… Jest to bardzo prosta opowieść mająca na celu przez te 110 minut sprawić, że widz będzie świetnie się bawił.
Głównym bohaterem jest Mike Banning – przez długi czas zaufany lider Secret Service – ochrony prezydenta USA. Za sprawą nieszczęśliwego wypadku Banning przeniesiony zostaje do Departamentu Skarbu (Treasury Department), gdzie siedzi za biurkiem.
Prezydent natomiast przyjmuje w Białym Domu delegację Korei Południowej. Wizyta polityczna bardzo szybko przeradza się w zamach terrorystyczny. W jej wyniku Biały Dom zostaje opanowany przez terrorystów, a Prezydent i najważniejsi ludzie w państwie uwięzieni w podziemnym schronie. Jedyną osobą, która przeżyła szturm jest właśnie Banning, który zrobi wszystko, aby uratować swojego przyjaciela i zarazem prezydenta USA.
Cały film nastawiony jest na akcję. Bez zbędnych zwrotów akcji, bez jakichkolwiek odniesień do ludzkiej psychiki. Fani tego typu rozwiązań muszą poszukać wrażeń gdzie indziej. Trup ściele się gęsto, ale co najważniejsze sceny strzelanin czy walki wręcz nie są przegięte jak to często bywa. Walka wręcz wygląda realistycznie i nie jest przeciągana zbędną choreografią. W niektórych filmach jest to plus, ale w tym przypadku byłoby przegięciem.
Efekty specjalne wyglądają dość kiepsko. To chyba największy minus filmu. Na wielkim ekranie sztuczność raziła mnie w oczy. Na szczęście komputerowych efektów nie ma aż tak dużo. Znacznie więcej jest za to solidnej pirotechniki.
Szukacie prostej, bezpretensjonalnej, ale solidnej rozrywki? Olimp w ogniu jest dla was! Mike Banning grany przez Gerarda Butlera ma potencjał zostać nową ikoną kina akcji. Mi osobiście przejadł się już Jason Statham, którego każdy kolejny film wygląda jak kalka poprzedniego. W tym przypadku mamy powrót do można by rzez klasyki kina akcji jaką znamy z lat 80 – tych i 90 – tych: Światu grozi wielkie niebezpieczeństwo, a tylko jeden człowiek może stawić czoło tym złym do szpiku kości łobuzom, a tym człowiekiem jest Mike Banning! :)
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358