Przyszyły upały, więc nie chce się siedzieć w domu przed konsolą. Lepiej wyskoczyć gdzieś z rodzinką i w wolnej chwili poczytać na hamaku. Wybrałem pierwszą od dawien dawna książkę papierową. Zalegała na półce dość długo, ale wreszcie przyszedł na nią czas. Debiutancki thriller Chrisa Cartera – nie, nie tego od Archiwum X – nosi tytuł Krucyfiks. W rozwinięciu recenzja.
Seria z Robertem Hunterem:
1. Krucyfiks
2. Egzekutor
3. Nocny Prześladowca
4. Rzeźbiarz Śmierci
5. Jeden za Drugim
6. Geniusz Zbrodni
7. Jestem Śmiercią
8. Rozmówca
9. Galeria Umarłych
10. Polowanie na zło
11. Dziennik Śmierci
12. Genesis
W Los Angeles policja bada zwłoki kobiety. Na miejsce wezwani zostają detektywi wydziału zabójstw, na czele z Robertem Hunterem. Kobieta umarła w niewyobrażalnych męczarniach, torturowana do samego końca. Na karku natomiast został wycięty dziwny, przypominający krucyfiks znak. Taki sam znak jakiego używał kilka lat temu ścigany przez Huntera seryjny morderca. Problem w tym, że podejrzany został zatrzymany, osądzony i wykonano na nim karę śmierci. Skąd, więc znak? Ten rodzaj znakowania ofiar znało tylko 5 osób, wszyscy z policji. Czy pojawił się naśladowca? Czy to ktoś z ekipy śledczej? Czy może wcale nie złapano prawdziwego Krucyfiksa?
Tymi pytaniami atakują nas pierwsze rozdziały. Autor przez całą książkę podsuwa nowe tropy, wodzi za nos czytelników i skrzętnie trzyma tajemnicę do samego końca. Niewątpliwym plusem jest główny bohater. Robert Hunter w latach szkolnych uchodził za genialne dziecko. Szkołę skończył dużo wcześniej, poszedł na studia i zrobił dyplomy z psychologii. Z dziwnych przyczyn skończył jako detektyw w wydziale zabójstw, a świetnie nadawał się na profilera w FBI. Z resztą kadeci Quantico uczą się z napisanego przez Huntera podręcznika. Hunter dostawał wszystkie najtrudniejsze sprawy i zajmował się najbardziej pokręconymi umysłami w USA. Standardowo detektyw ma problemy w życiu prywatnym, często idzie na miasto, aby się nachlać i sypia z przypadkowymi kobietami.
Analizy psychologiczne w jego wykonaniu choć trafne to jednak nie są tak fantastycznie opisane jak w Trylogii Zła Maxime Chattama. Carter poleciał trochę na skróty, bo często Hunter rzuca spostrzeżeniami, które wyciągnął nie wiadomo skąd. Brolin ze wspomnianej serii rozkłada go w tym aspekcie na łopatki.
Podobało mi się również prowadzenie śledztwa. Hunter oraz jego partner Garcia nie latają jak to zwykle bywa o baru do baru żeby rzucić 10 dolców wszystkowiedzącemu barmanowi. Tutaj jest to trochę bardziej 'po ludzku’. Dostają jakiś cynk dotyczący szpitala, ale nie mają jego nazwy, więc jeżdżą po wszystkich placówkach szukając punktu zaczepienia. Dodaje to troszkę realizmu i za to wielki plus.
Warto przeczytać? Jak najbardziej tak. Nie jest to thriller, którego nie zapomnicie, nie sprawi, że nie będziecie mogli spać po nocach. Niemniej opisy morderstw i miejsc zbrodni są bardzo dosłowne i mogą zjeżyć włos na głowie. Mi się podobało i bardzo chętnie zabrałem się za drugą książkę z tym samym bohaterem.