Leci? No to lecimy. Strażnicy jak już zapewne wiedzą wszyscy należą do szerokiego Uniwersum Marvela (oznacza to, że każdy film w większym lub mniejszym stopniu łączy się fabularnie z pozostałymi). Żyją w tym samym świecie co Kapitan Ameryka, Iron Man, Thor, Hulk i reszta Avengers. Oryginalnie należałoby doliczyć do tej ekipy jeszcze Spider-Mana i X-Men lecz prawa filmowe wykupiły inne firmy i nie mamy co liczyć na crossover w przyszłości.
Fabuła filmu jest niesamowicie prosta, ograna i przewidywalna. Główny bohater kradnie artefakt, który chce mieć łowca nagród, złodzieje, kosmiczny czarny charakter Ronan oraz największy madafaka galaktyki – Thanos. Każdy chce mieć magiczną kulkę i każdy walczy z każdym. Piszę to w takim tonie, bo chyba każdy zna podobną fabułę z co najmniej kilku filmów. I wcale nie znaczy to, że jest słaba. Wręcz przeciwnie – pasuje IDEALNIE! Mamy prawdziwy film przygodowy, bez sztucznego gmatwania i nagromadzania wątków (via Piraci z Karaibów 2,3, Spider-Man 2). Są pościgi, zdrady, oszustwa, bijatyki, ucieczka z więzienia i ratowanie świata, czy raczej światów. Wszystko czego moglibyśmy chcieć. James Gunn wykorzystał najprostszą formułę, aby stworzyć nadzwyczajnie interesujący obraz!
A wszystko dzięki genialnym bohaterom. Peter Quill aka Star Lord (Chris Pratt) to znany w Galaktyce, a przynajmniej tak mu się wydaje, złodziejaszek i szabrownik. Uciekając z tajemniczym artefaktem wpada w tarapaty i ląduje w więzieniu razem z Gamorą (Zoe Saldana) – przybraną córką Thanosa (ten wielki ze sceny po napisach Avengers), zmodyfikowanym genetycznie szopem nazywającym siebie Rocket (głos Bradley Cooper), drzewcem/entem o nazwie Groot (głos Vin Diesel) oraz świrującym mięśniakiem Draxem (Dave Bautista). Cała, niesamowicie oryginalna piątka mimo różnych celów zawiera sojusz i razem postanawia się wzbogacić.
Ze względu na to, że każdy członek tej nietypowej drużyny jest zupełnie kim innym mamy to niesamowitą chemię pomiędzy bohaterami. Kłótnie Quilla z Gamorą, Draxa z Rocketem to majstersztyk. Gdy trzeba potrafią ze sobą współpracować i dostajemy bardzo widowiskowe sceny akcji. Drużyna na miarę Avengers? Nie wiem czy nawet nie lepsza.
James Gunn znalazł IDEALNĄ równowagę pomiędzy akcją, napięciem, a komedią. Sala co rusz wybuchała śmiechem, a ilość dobrych żartów była nawet większa niż w Avengers. Quill ma świetne teksty, Szop Rocket jako najinteligentniejszy członek drużyny wypada genialnie, potrafi pojechać pomysłową wiązanką praktycznie każdemu. Drax nie rozumiejący metafor rozbawia do łez. I jeszcze Groot, który rozbraja w każdej scenie, w której się pojawi.
Na drugim planie świetnie wypadają Michael Rooker (Merle z The Walking Dead) , jako Yondu i Benicio del Toro jako szalony kosmiczny Kolekcjoner. Najsłabiej natomiast prezentuje się główny czarny charakter – Ronan. Jest jakiś taki enigmatyczny, bez życia i nie sprawia wrażenia wielkiego twardziela. Ronan jest chyba jedynym minusem jaki zaobserwowałem.
Z recenzji wyszła laurka dla Strażników Galaktyki. Laurka jak najbardziej zasłużona, bo film jest FENOMENALNY. Nawet osoby nie mające pojęcia o Uniwersum Marvela muszą go zobaczyć, bo to wspaniała rozrywka! I nie wiem, czy nie najlepszy film Marvela do tej pory.