Sama fabuła odcinka to ciąg dalszy wydarzeń z premiery sezonu. Rick i ekipa starają się skierować gigantyczną hordę zombie na inny kurs, aby nie trafili do miasteczka. Zeszły tydzień pokazał nam atak wilków, których nazwać dzikusami to byłoby niedopowiedzenie. Zgadzam się, że sytuacje ekstremalne zmieniają ludzi, ale bez przesady. W ciągu dwóch lat, bo mniej więcej tyle minęło odkąd Rick przebudził się ze śpiączki nie cywilizacja nie cofnie się do ery kamienia łupanego.
Ale miałem mówić o odcinku trzecim, gdzie wilki pojawiły się jedynie epizodycznie. W odcinku tym – ZNÓW UWAGA NA WIELKI SPOILER – zginął Glenn!!! W kapitalnej scenie w zaułku Nicholas popełnia samobójstwo i razem z jego ciałem pod nogi hordy spada Glenn. Później obserwujemy stopniowe pożeranie ulubieńca widzów. Z tym, że…
Glenn raczej nie zginął! Jeśli oglądaliście to zwróćcie uwagę na szczegóły. Nick strzela sobie w głowę, wpada na Glenna i razem lądują na ziemi. Wtedy dopada ich stado zombie i walają się wnętrzności. Krzyki przerażenia Glenna i świetny kadr z lotu ptaka. Da się wtedy zauważyć, że zombie jedzą jedynie jedno ciało, nigdzie nie widać ciała Nicka. Moim zdaniem to właśnie Nick jest pożerany, a Glenn leży bezpośrednio pod nim. Mielibyśmy wtedy powtórkę z bodajże pierwszego sezonu, gdy ekipa smaruje się wnętrznościami trupów, aby przejść pomiędzy umarlakami. Szacuję, że rozwiązanie pojawi się pod koniec następnego odcinka, albo dopiero w odcinku piątym za dwa tygodnie. I oby tak się stało, bo pompowanie balonika przez kilka odcinków nie przystoi serialowi aspirującego do największego show w telewizji. Zakładam, że powrócimy do Glenna, gdy zombie pójdą dalej i albo będzie leżał pod pozostałościami z Nicka, albo uda mu się wczołgać pod śmietnik, na którym obaj stali. Tak to widzę.
No i jeszcze rozmowa Glenna z Rickiem przez radio. Glenn nazywa Ricka „dumbass” dokładnie tak samo jak w drugim odcinku serialu, gdy Rick siedział w czołgu otoczony przez zombie. Można uznać, że to sprytne pożegnanie z serialem, ale jak ktoś w internetach zauważył odcinek 1×02 miał tytuł „Guts”, co tłumaczy się na wnętrzności, flaki, bebechy itd. To raczej nie przypadek.
Za moją teorią przemawiają też inne czynniki. Glenn to jeden z „najgłówniejszych” bohaterów, jest z nami od pierwszego odcinka. Dziwi, więc, że jego rzekoma śmierć miała miejsce mniej więcej w 2/3 odcinka. Gdy umierał Tyreese mieliśmy cały odcinek poświęcony jego postaci, a pojawił się przecież dopiero w trzecim sezonie, a na stałe zagościł dopiero w czwartym. To samo Bob, albo Beth, a przecież trudno nazwać ich kluczowymi postaciami. Jeśli umierałby Glenn to byłoby to wielkie wydarzenie zaplanowane na ostatnie sekundy odcinka. Wiecie, wielki dramat, żałoba, krzyki, płacz i tak dalej. Jeśli zostałby zjedzony przez zombie to prawdopodobnie nikt nie dowiedziałby się, że nie żyje. Bo jak?
Ciekaw jetem innych opinii. Jestem przekonany, że Glenn żyje i mam nadzieję, że oszukiwanie widzów nie wejdzie w twórcom w nawyk. Takie rzeczy sprawdzają się tylko raz.
PS. Sezon szósty to póki co kapitalna rozrywka i na ten moment chyba tylko pierwsze cztery odcinki sezonu trzeciego były równie emocjonalne. Oby tak dalej!
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358