Bezmyślnie przedzierając się przez zbiory Netflixa trafiłem na serialową wersję Krzyku, hitowego slashera autorstwa Wesa Cravena. Zatytułowany po prostu Krzyk (Scream), serial produkowany przez… MTV na zwiastunie nie wyglądał przekonująco, ale postanowiłem dać mu szansę. Sprawdźcie co myślę po 10 odcinkach pierwszego sezonu.
Akcja zaczyna się standardowo. Piękna dziewczyna wraca do domu z randki, przebiera się w bikini, by zaakcentować swoje perfekcyjne ciało i… dzwoni telefon. Dziewczyna oczywiście ginie, bo zdążyła już pokazać wszystko co ma do zaoferowania, a mordercą jest zabójca w masce. I tutaj ciekawostka. W serialowym Krzyku maska różni się od tej, którą znamy z filmów. Na szczęście zostało to umotywowane fabularnie, ponieważ jest to kopia maski jaką przed 20 laty nosił grasujący w tym samym mieście morderca.
Jak prezentuje się fabuła? Zaskakująco dobrze! Na przestrzeni dziesięciu trwających czterdzieści minut odcinków mamy bardzo mało przestojów i zapychaczy. W zasadzie tylko ósmy lub dziewiąty odcinek był ewidentną grą na czas i mocno odstawał od reszty. Poza tym dostaliśmy całkiem fajnie skonstruowaną intrygę, pełną mniej lub bardziej zaskakujących zwrotów akcji. Dosłownie pełną! Ilość twistów może być przytłaczająca, bo praktycznie nie ma odcinka, w którym coś nie zostanie wywrócone do góry nogami. Jest tylko jeden serial, który z podobną częstotliwością mieszał w głowach. I jest nim Dochodzenie (The Killing), a to niemały komplement dla tej produkcji. Oczywiście klimat zupełnie inny, ale natężenie mylenia tropów i podchodów bardzo podobne. Kilkukrotnie zmieniałem swój typ mordercy i… nie trafiłem. Twórcom udało się wywieźć mnie w pole i za to duży plus.
Drażni trochę sposób działania mordercy, ponieważ przegięli z jego wszechstronnymi umiejętnościami. W świecie smartfonów trudno napisać zdarzenia uzasadniające braku ich używania do wezwania pomocy, nagrania czegoś i tak dalej. Nie usprawiedliwia to jednak scenarzystów, którzy sprawili, że morderca w magiczny sposób potrafi wysyłać wiadomości z numerów należących do bohaterów. Do końca nie wytłumaczono jak się to udało, bo nawet Jason Bourne nie posiada podobnych asów w rękawie. Mamy w ten sposób mnóstwo nieporozumień i zagonionych w kozi róg bohaterów, którzy myśleli, że napisał do nich ktoś znajomy. Za to odejmuję jeden punkt z oceny końcowej.
Bohaterowie na początku niemiłosiernie irytują swoją sztucznością. Zarówno dziewczyny jak i chłopaki wyglądają jak z okładek kretyńskich gazetek Bravo lub równie debilnych programów puszczanych przez MTV. Śliczne modelki i wyrzeźbieni modele nijak nie dają się polubić, bo kojarzą się z bezmózgimi pustakami. I tak się często zachowują. Emma (Willa Firzgerald) to dziewczyna próbująca pomóc wszystkim, przy okazji sprowadzając na wszystkich niebezpieczeństwo. Audrey (Bex Taylor-Klaus; grała w The Killing) to buntowniczka i outsiderka. Brooke (Carlson Young) to szkolna piękność i bogata córka burmistrza Maddoxa. Jest jeszcze Noah (John Karna), jeden z jaśniejszych punktów obsady i kilka innych osób, które także mają coś do powiedzenia. Każdy z nastolatków ma jakąś tajemnicę, jakiś sekret z przeszłości, jakieś dziwne upodobania, co biorąc pod uwagę ich wiek jest dość śmieszne i… bardzo durne.
W pewnym momencie zdałem sobie jednak sprawę, że to zamierzone działanie twórców. Faceci z makijażem, dziewczyny z rozterkami miłosnymi ważniejszymi od ginących wokół nich ludzi, czy wystylizowani dorośli przywodzący na myśl brazylijskie telenowele składają się na swego rodzaju pastisz współczesnego kina. Podobnie jak filmowy Krzyk…
Bo nie wiem, czy pamiętacie, ale pod osłoną horroru/slashera Krzyk przemycał bardzo dużo satyry na cały gatunek. W serialu jest podobnie. Wspomniany wyżej Noah, jeden z głównych bohaterów, jako wielki fan horrorów, świetnie punktuje wszystkie ograne motywy. Ba, nawet podczas lekcji tłumaczy dlaczego niemożliwe jest nakręcenie serialowej wersji slashera (sic!). Jeśli ktoś się odłącza od grupy rzucając klasyczne zaraz wracam (I’ll be right back) Noah głośno komentuje w stylu nie wierzę, że to właśnie powiedziałeś, przecież będziesz pierwszy do odstrzału. W ten sposób serial pokazuje, że jest świadomy swoich korzeni i często rozgrywa akcję nieco inaczej. Działa to kapitalnie!
Czy warto obejrzeć serial Krzyk? Zdecydowanie tak! Pierwszy sezon to dziesięć bardzo fajnie napisanych odcinków, oferujących dziesiątki zwrotów akcji i wiele shockerów. Jeśli zrozumiecie, pełną mrugnięć okiem, konwencję i wczujecie się w klimat to zabawa gwarantowana. Dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie! No i jest na Netflixie!
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358