Dawno, dawno temu, w odległej Galaktyce… ten wstęp zna chyba każdy, kto obejrzał chociaż jeden film z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Filmy są już kultowe, ale od czasu premiery starej trylogii powstało dziesiątki książek, komiksów, gier i opowieści rozszerzających naszą wiedzę. Za sprawą nowej trylogii, którą zapoczątkował zeszłoroczny Epizod VII: Przebudzenie Mocy duża część obowiązującego kanonu została zresetowana. Niestety książki ochoczo kontynuowały przygody Luke’a, Hana, Lei i ich potomków, więc podjęto logiczną, aczkolwiek bolesną, decyzję. Na szczęście historie, jakie miały miejsce w Starej Republice mogły zostać nienaruszone. Disney, póki co, nie bierze się za czasy poprzedzające o tysiące lat Mroczne Widmo i chwała im za to. Dzisiaj postanowiłem przyjrzeć się opowieści, która wydarzyła się jeszcze dawniej, w jeszcze odleglejszej Galaktyce…
Za sprawą komiksu Star Wars Legendy – Opowieści Jedi: Dawni Rycerze cofnijmy się w czasie w okres, gdy po opanowaniu lotów przez nadprzestrzeń powoli formowała się Republika. Wielki i potężny Zakon Jedi niósł pokój na nowo odkrytych planetach i pomagał mieszkańcom nowych światów przyłączyć się do rozrastającej się Republiki Galaktycznej.
Ulic Qel-Droma to jeden z najlepszych i zarazem najtrudniejszych uczniów z jakimi spotkał się Mistrz Jedi Arca. Panujący na Mocą chłopak ma, obok wielkiego talentu, skłonność do improwizowania i zdawania się na instynkt, na którym nie zawsze można polegać. Pełne problemów szkolenie kończy się zaskakująco – Mistrz Arca wysyła Ulica, jego brata Cay’a oraz przedstawiciela rasy Twi’lek, Tott Doneeta z misją na nowo odkrytą planetę, zwaną Onderonem. Sercem planety jest gigantyczne miasto – państwo, które jest domem dla wszystkich ludzkich mieszkańców planety. Poza potężnymi murami grasują groźne bestie oraz ujeżdżający je, wypędzeni z miasta, przestępcy. Prosta fabuła, powoli przeradza się w coś większego i głębszego niż początkowe wrażenie. Onderon kryje tajemnice, które wywracają wszystko do góry nogami i pozwalają nam na szersze spojrzenie na trawiącą ten świat wojnę.
W dalszej części akcja nieco siada. Poznajemy wrażliwą na Moc Nomi, szkolącego ją Mistrza Thona, jej małą córeczkę, droida Threedee i polujących na nich ludzi Hutta. Nomi, która stała się mimowolną uczennicą nie chce używać miecza świetlnego, ponieważ kojarzy jej się jedynie z przemocą i śmiercią. Trzeba przyznać, że fragmenty dotyczące moralnych rozterek bohaterki są nudne i nie wnoszą nic ciekawego. Ponadto wątek kończy się w przewidywalny i ograny sposób.
Przedstawieni w komiksie bohaterowie odegrali w historii Starej Republiki ważne role, których nie będę zdradzał. Zarówno Ulic, jak i Nomi Sunrider nie są przypadkowymi Jedi, więc tomik można uznać za ich origin. Całość oceniam dobrze, aczkolwiek część dotycząca Ulica wypada o niebo lepiej niż ta, której bohaterką jest Nomi. Czekam na więcej, bo duch Gwiezdnych Wojen jest tutaj obecny, a drzemiący w historii potencjał czeka na przebudzenie.
Egzemplarz do recenzji dostarczył Wydawca
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358