Trzy lata przyszło nam czekać na czwarty sezon Sherlocka. Benedict Cumberbatch i Martin Freeman zrobili fajne kariery w Hollywood, dołączyli do Kinowego Uniwersum Marvela (Doktor Strange, Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów) i co raz mniej czasu spędzają w Wielkiej Brytanii. Udało się jednak nagrać kolejną serię i rok po zakręconym odcinku specjalnym zadebiutował pełnoprawny sezon czwarty. Recenzja pierwszego odcinka pt. Sześć popiersi Thatcher.
Jeśli chcecie wiedzieć więcej o cudownym objawieniu Moriarty’ego polecam obejrzeć zeszłoroczny odcinek specjalny pt. Sherlock i Upiorna Panna Młoda, którego recenzję znajdziecie tutaj.
Zsyłka Sherlocka zakończyła się już na lotnisku. Dziwna groźba ze strony Moriarty’ego sprawiła, że Mycroft przekonał rząd do uniewinnienia Sherlocka i sfabrykowania nagrań z Magnussenem, a sam Holmes ma zająć Moriarty’m. Sherlock uznaje, że najlepszym wyjściem jest czekać na rozwój sytuacji, bo jest pewien, że Moriarty przygotował dla niego coś specjalnego. Mijają miesiące, Sherlock rozwiązuje wszystkie sprawy z jakimi zgłaszają się do niego ludzie, a w każdej z nich doszukuje się drugiego dna i pułapki zastawionej przez jego arcywroga.
Wyjaśniając sprawę tajemniczej śmierci syna jednego z ministrów podejrzenie pada zniszczone gipsowe popiersie Margaret Thatcher. Szybko okazuje się, że wykonano dokładnie sześć takich figurek i wszyscy właściciele zgłaszają włamania podczas których została zniszczona podobizna pani premier. Jeśli myślicie, że spoiluję to bez obaw, sprawa popiersi to jedynie wstęp do czegoś znacznie większego, a opisane wydarzenia to raptem pierwsze piętnaście minut odcinka.
Nie zapominajmy o Johnie i Mary. Sceny, w których Sherlock zabija nudę różnymi śledztwami pomieszany jest oczekiwaniem dziecka, porodem, chrztem i wychowaniem małej Rosamund Watson. Mamy tutaj wiele humorystycznych scen i jedną kapitalną z grzechotką i Sherlockiem. Szkoda, że nie znalazło się więcej momentów integracji Holmesa z maluchem. Może w kolejnych odcinkach zobaczymy wielkie wywody detektywa o sposobie bycia uślinionej pociechy.
Im dalej w las tym większą rolę dostaje Mary Watson. Sprawa jej przeszłości powraca ze zdwojoną siłą, a pendrive, który zniszczył John w poprzednim sezonie nie był jedynym zbiorem informacji na jej temat. Muszę przyznać, że scenarzystom należy się wielki szacunek za połączenie strzępków informacji, które gdzieś tam się przewijały i stworzenie bardzo ciekawego wątku żony Johna. Zakończenie nie zaskakuje, nie tylko fanów twórczości Doyle’a, ale również każdego uważnego widza. Czy to źle? Nie, takie postawienie sprawy świetnie przygotowuje pod dwa kolejne epizody, które obejrzymy w ciągu dwóch najbliższych tygodni.
Po pierwszym odcinku czwartej serii Sherlocka można ze spokojem patrzeć w przyszłość. Moffat i Gatis mają mnóstwo pomysłów, trzymają wiele asów w rękawie i zaskoczą jeszcze wielokrotnie. Sprawa Moriarty’ego wisi gdzieś w powietrzu i gdy wreszcie powróci możemy mieć do czynienia z czymś naprawdę wyjątkowym. Z wypiekami na twarzy czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358