Wracamy do Westeros. Zeszłotygodniowa premiera Gry o Tron nie zrobiła wielkiego szumu, ponieważ pilot nowej serii skupił się na wątkach praktycznie każdej liczącej się w serialu postaci. Po drugim odcinku wiemy już więcej mimo, że akcji tutaj jak na lekarstwo. Moja napakowana spoilerami recenzja odcinka 7×02 zatytułowanego Stormborn.

GAME OF THRONES 7×01: DRAGONSTONE – Recenzja

Daenerys przybyła do Westeros, a jej pierwszym przystankiem jest Smocza Skała, twierdza zarządzana przez ostatnie lata przez Stannisa, a wcześniej miejsce urodzenia młodych Targaryenów. Dany wraz z Tyrionem i nowymi sojusznikami – Olenną Tyrell (babka Margaery i Lorasa), Yarą i Theonem Greyjoyami oraz Ellarią Martell z Dorne planują pierwsze kroki prowadzące do zdobycia Żelaznego Tronu. Przekonana przez Tyriona, Daenerys nie decyduje się na bezpośrednie starcie z siłami Cersei, które skończyłoby się śmiercią tysięcy niewinnych ludzi. Zamiast otwartej wojny, Dany decyduje się na oblężenie Królewskiej Przystani siłami Tyrellów, Martellów i młodych Greyjoyów. Nieskalani i Dothrakowie mogliby przestraszyć, nie znającą zamorskich mieszkańców, ludność, więc ich zadaniem będzie zdobycie i opanowanie Casterly Rock, twierdzy rodu Lannisterów.

Plan wydaje się logiczny i nawet jako osoba, która liczyła na wojnę od pierwszego odcinka muszę przyznać scenarzystom rację. Oblężenie i stopniowe odcinanie przeciwnika jest dużo rozsądniejsze niż zrównanie z ziemią pół królestwa. Jak powiedział Tyrion „nie chcesz być królową popiołów”. Do czego doprowadzi taka taktyka? Trudno przewidzieć, bo jak wiecie, ostatnia sekwencja odcinka sporo namiesza.

Na naradzie wojennej Daenerys padło nazwisko tzw. Króla Północy. Tyrion dowiadując się, że Północ zbiera się pod dowództwem Jona Snow, namawia Matkę Smoków do zaproponowania mu sojuszu. Tyrion niezwłocznie wysyła kruka do Winterfell, a w następnej scenie Jon odczytuje wiadomość swoim chorążym. Dla Jona najważniejsze jest odparcie nadciągających białych wędrowców, więc wezwanie do nowoprzybyłej królowej traktuje jako szansę na zdobycie smoczego szkła i sojuszników w walce z nadciągającym zagrożeniem. My, widzowie wiemy już, że ojcem Jona jest Rhaerys Targaryen, co oznacza, że Daenerys jest jego ciotką, Ned wujem, a Sansa, Arya, Robb i Bran to jego kuzyni. Czy Dany rozpozna swoją rodzinę, czy może smoki wyczują jego pokrewieństwo? O tym przekonamy się prawdopodobnie za tydzień.

Drugi odcinek w ogóle pominął Brana, a Arya otrzymała raptem parę chwil. Odwiedzając, znanego z drugiego i trzeciego sezonu, Gorącą Bułkę dowiedziała się, że Jon i Sansa pokonali Boltonów i władają Winterfell. To ostatecznie sprawiło, że zmieniła swoje plany i zamiast do Królewskiej Przystani, postanowiła zawrócić i spotkać się z utraconą lata temu rodziną. Wielkie rodzinne pojednanie Starków powoli staje się faktem i aż trudno uwierzyć, że czekaliśmy na to aż 7 lat!

Po raz kolejny sporo czasu ekranowego dostaje Sam, uczący się na maestra. Poznając Jorah Mormonta dowiaduje się, że ten w wyniku postępującej szarej łuszczycy straci rozum w ciągu najbliższych kilku miesięcy i przez resztę życia będzie tzw. kamiennym człowiekiem. Wbrew zakazom meastrów, Sam wykorzystując zapiski jednego z arcymaestrów postanawia podjąć próbę leczenia Jorah. Mimo, że nie poznaliśmy wyniku tego, trudnego dla oczy, zabiegu to spokojnie można założyć, że Jorah powróci do zdrowia i będzie mógł znów służyć swojej ukochanej Daenerys. Pytanie tylko, czy jest jeszcze potrzebny?

Kulminacją drugiego odcinka była zaskakująca bitwa. Euron Greyjoy zaatakował morską flotę, którą dowodziła Yara, a na pokładzie znajdowały się również oddziały Dorne z Ellarią Martel i Żmijowe Bękarcice. Nie ma tutaj budżetu z wieńczących ostatnie sezony starć (do dopiero drugi odcinek), ale rozmach i tak jest większy niż w zdecydowanej większości produkcji telewizyjnych. Wynik bitwy był do przewidzenia, gdy tylko się zaczęła. Flota młodych Greyjoyów została zmieciona, Euron zabił Bękarcice, a Ellaria i Yara trafiły do niewoli i to one pewnie będą prezentem jaki Euron obiecał Cersei. A Theon? Theon jak zwykle zdecydował się opuścić swoich i wyskoczył za burtę…

Ostatnia bitwa potwierdza trend, jaki zaobserwowałem w poprzednim odcinku. Scenarzyści stosują bardzo dużo uproszczeń i skrótów myślowych, których Gra o Tron była do tej pory pozbawiona. Statki Eurona pojawiły się z zaskoczenia kilkadziesiąt metrów od floty Yary i Theona,  co wydało się zbyt tanim chwytem,  nie przystojącym produkcji tej rangi. Druga sprawa to przemieszczający się z prędkością światła bohaterowie. Ktoś wyrusza w wielką podróż, kilka chwil później jest na miejscu. Oczywiście w większości przypadków jest to bardzo duży plus, ponieważ oszczędza nam nudnych momentów. Z drugiej jednak strony zaburza narrację, do jakiej serial przyzwyczaił. Pamiętacie podróż Brienne i Jamiego trwającą praktycznie cały sezon? No właśnie… Przez brak informacji o mijających dniach osoba nie znająca genezy tego świata może wyciągnąć wniosek, że całe Siedem Królestw Westeros rozciąga się na obszarze góra 100km2…

Narzekanie z poprzedniego akapitu nie zmienia faktu – Grę o Tron ogląda się z wypiekami na twarzy od pierwszej do ostatniej minuty. W drugim odcinku akcja przyspiesza, dochodzi do spotkań postaci, które nigdy dotąd się nie widziały, a przy okazji zapowiada kolejne wielkie wydarzenia. Już za tydzień spotkanie Jona i Daenerys, a możliwe, że Arya dołączy do Sansy i pojawi się wreszcie Bran.

  • FABUŁA - /10
    0/10
  • RYSUNKI - /10
    0/10
  • PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
    0/10

Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz komentarz
Napisz swoje imię

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.