Najbardziej oczekiwana książka roku, kontynuacja przygód profesora Roberta Langdona, a tym samym Aniołów i Demonów, Kodu Da Vinci, Zaginionego Symbolu i Inferno. Przyznam, że również czekałem na kolejny rozdział serii, nowe zagadki, nowe szyfry i kolejne fantastyczne zwroty akcji. Co dostarczył nam Początek?
Robert Langdon znajduje się w Bilbao w Hiszpanii. Został zaproszony przez swojego byłego studenta, a aktualnie bardzo dobrego przyjaciela Edmonda Kircha. Kirch jest jedną z najbogatszych osób na świecie, a jego elektroniczne wynalazki wykraczają daleko poza znaną nam technologię. Wizjoner jest też ateistą i zatwardziałym przeciwnikiem Kościoła, a raczej wszystkich znanych nam religii. Tego wieczoru Edmond zorganizował wielką prezentację, ponieważ, jak twierdzi, znalazł odpowiedź na wielkie pytanie ludzkości: „skąd przyszliśmy, dokąd idziemy”. Odpowiedź, która wstrząśnie fundamentami wiary i sprawi, że religie będą dla nas jedynie barwnymi opowiastkami.
Brzmi szalenie interesująco! Tylko brzmi, bo jest tak tylko przez kilka pierwszych rozdziałów. Gruba książka jest tak rozciągnięta jałowymi opisami czy to miejsc, czy postaci, czy ich historii, że bardziej przypomina lanie wody, a nie misternie skonstruowaną intrygę popularnej serii. Praktycznie przez wszystkie rozdziały przewijają się frazy „wielkie odkrycie”, „trzęsienie ziemi dla Kościoła” i tym podobne słowa podnoszące napięcie i przygotowujące czytelnika do odkrycia wszystkich kart. A gdy już to następuje to… trudno uwierzyć że chodziło o taką błahostkę. To nie jest zwrot akcji jaki mieliśmy w poprzednich książkach, to nie jest genialne zakończenie Inferno, które zostało ocenzurowane w filmie. Brown ewidentnie nie miał pomysłu, który choćby w połowie dorównał wcześniejszym dokonaniom. Duże rozczarowanie.
Zaskakujące zwroty akcji i wielkie odkrycia zawsze były obecne w książkach Browna, ale seria Roberta Langdona przyciągała mnie zabawą z szyframi, kodami i symbolami. Niestety kolejne rozczarowanie. Na przestrzeni całej książki nie znajdziemy żadnej zagadki, która zasługiwałaby na rozwiązanie przez Langdona. Żadnych krypteksów, żadnych zabaw symboliką, żadnych szyfrów, po prostu mielizna i miałkość. Jedyna obecna tutaj zagadka jest wciśnięta jest tak bardzo na siłę i napisana tak bardzo bez polotu, że zaczynam żałować pieniędzy wydanych na książkę.
Zdecydowana większość wydarzeń to przewidywalne pościgi, zapętlające się śledztwa i nieudolne mylenie tropów. Serio, nie pamiętam książki, w której tak wiele rozszyfrowałbym przed tym, gdy autor zdecyduje się odkryć wszystkie karty. Kto jest kim, kto coś zrobił, a kto czegoś nie zrobił – tak banalne, że aż boli głowa. Oczywiście nie chcę spoilować, ale trudno mi uwierzyć, że ktokolwiek czytający książki nie domyśli się najważniejszych zwrotów akcji.
Początek daje radę tylko w dwóch aspektach. Opisy hiszpańskich zabytków, jak zawsze, robią bardzo duże wrażenie i podczas lektury często zaglądałem do internetu, aby obejrzeć kolejne budowle i dodać je do listy „do obejrzenia”, gdy się tak kiedyś pojawię. Brown, jak nikt inny, potrafi zachęcić do zwiedzania. Nieźle wypadają też nowi bohaterowie. Ambra Vidal, towarzyszka Langdona i przyszła królowa Hiszpanii wpasowała się bardzo dobrze, a jeszcze lepiej wypada Winston, sztuczna inteligencja stworzona przez Kircha. To tyle dobrego.
Początek to zdecydowanie najgorsza książka Dana Browna. Nudna, przewidywalna, schematyczna wydaje się tylko najtańszym odcinaczem kuponów, na jaki stać było autora. Słabe zwroty akcji, a do tego całkowity brak szyfrów i łamigłówek sprawiają, że każdy wydany na nią grosz, jest groszem straconym. NIE POLECAM.
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358