Hawkeye autorstwa Matta Fractiona porwał mnie bez reszty w swoim pierwszym tomie. Zupełnie nowe, bardzo świeże spojrzenie na najzwyklejszego z Avengers zawierało masę humoru, solidną dawkę akcji i bardzo zgrabną fabułę. Nic, wiec dziwnego, że z wielką przyjemnością sięgnąłem po tom drugi zatytułowany Hawkeye: Lekkie Trafienia.

Seria Hawekeye:

1. Hawkeye Tom 1: Moje życie to walka
2. Hawkeye Tom 2: Lekkie trafienia
3. Hawkeye Tom 3: L.A Woman
4. Hawkeye Tom 4: Rio Bravo

Hawkeye: Lekkie Trafienia zbiera do kupy zeszyty #6-11 z runu prowadzonego przez Matta Fractiona w latach 2012-2015. Pierwszy z zeszytów rozgrywa się podczas uderzenia huraganu Sandy. Clint/Hawkeye zgadza się towarzyszyć swojemu sąsiadowi o ksywce Grills, który wybiera się do swojego zrzędliwego ojca. Historia tego zeszytu jest autonomiczna, ale czyta się ją bardzo dobrze. Bliżej poznajemy Clinta, jego stosunek do przyjaciół i zachowanie superbohatera w starciu z żywiołem. Coś innego, coś nowego. Jestem na tak.

Wspomniane gościnne występy Starka, Rosomaka i Pająka napisane są przezabawnie i świetnie podkreślają zwykłą, ludzką stronę superbohaterów. Tego typu mrugnięć okiem jest więcej, ponieważ pojawia się też Mockingbird (Bobbi Morse) przynosząca papiery rozwodowe, a swoje kilka groszy dorzuca też Kate Bishop, czyli nowa Hawkeye. Pod względem humoru i fajnego wykorzystania postaci Hawkeye Fractiona po prostu rządzi. Najważniejsze, że żarty nie wykraczają poza ramy uniwersum i nie zmieniają komiksu w parodię, a są świetnym uzupełnieniem wątku głównego.Zeszyty #7-10 opowiadają jedną historię. Hawkeye dostał poważny oklep na jednej z ostatnich akcji Avengers i postanowił zrobić sobie trochę wolnego. Spotyka się z sąsiadami, Tony Stark pomaga mu zmontować nowiutki sprzęt audio wideo, a ze Spider-Manem i Wolverinem gawędzi sobie o świetnym serialu, którego sezon ma zamiar właśnie nadrobić. Niestety jego chaotyczny styl życia sprowadza spore kłopoty, ponieważ pomagając jednej z poznanych dziewczyn (a przy okazji zrażając do siebie inne), ściąga na siebie rosyjski gang dresiarzy. Kolesie nadużywający słówka „ziom” mimo stwarzanych pozorów, są bardzo groźni i atmosfera staje się bardzo gęsta. Poprzedni tom zawierał dużo akcji i strzelania z łuku, tutaj jest bardziej kameralnie, jeszcze bardziej… zwyczajnie. Mamy zwykłe mordobicia, aresztowania i najzwyklejsze w świecie pyskówki. Co ciekawe, jeden z bossów ma na imię Kazik i jest Polakiem!

Komiks kupicie w sklepie Egmontu

Zamykający ten tom zeszyt #11 to istny majstersztyk. Wydarzenia tego tomu poznajemy z perspektywy… psa Fuksa. Ludzkie słowa to tylko pojedyncze wyrazy, które rozumie zwierzak, reszta to nieczytelny bełkot. Psiak ma własny plan dnia – odwiedzić hydranty, poszperać przy śmieciarce, odwiedzić suczkę itp. Przez zabawne piktogramy dowiadujemy się jak myśli czworonożny przyjaciel i w ten słodki sposób prowadzi nas do gorzkiego zakończenia tego tomu. BOMBA!

Hawkeye Tom 2: Lekkie Trafienia to komiks zupełnie inny niż tom pierwszy. Fraction zabawił się konwencją, wprowadzając jeszcze więcej luzu, a pierwszy i ostatni zeszyt pokazują, że scenarzysta ma naprawdę dużo niekonwencjonalnych pomysłów. Przed nami pewnie jeszcze dwa tomy, ale już teraz wiem, że to wcielenie Hawkeye’a lubię najbardziej. Warto!

9/10

Egzemplarz do recenzji dostarczył Egmont

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz komentarz
Napisz swoje imię

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.