Ślepnąc od świateł to nowy serial oryginalny od HBO. Produkcja oparta jest na książce Jakuba Żulczyka i przenosi nas pełnej używek i brutalności nocnej Warszawy. Sprawdźmy, czy warto dać jej szansę. Recenzja.
Ślepnąc od świateł wita nas cudowną czołówką. Genialnie wykonane, pełne efektów specjalnych i szczegółów zdjęcia tonącej w powodzi Warszawy pokazuje, jak wielki dystans dzieli serial HBO do telewizyjnej konkurencji. No, ale czołówka nie oznacza, że produkcja jest warta świeczki, nie?
Głównym bohaterem jest Kuba. Małomówny facet jest dilerem narkotyków, który przez lata zdążył zdobyć niezłą renomę wśród amatorów nielegalnych używek. Wśród jego klientów są parlamentarzyści, gwiazdy telewizji, muzycy, czy warszawscy milionerzy. Rozległa sieć kontaktów i generowane zyski sprawiły, że Kuba wspiął się wysoko w hierarchii stołecznych „pracowników detalu”. Sielanka kończy się, gdy na rynku pojawia się nowa, zabarwiona na różowo i przede wszystkim czysta heroina, a z więzienia po wielu latach wychodzi wielbiący starą szkołę prowadzenia interesów (wymuszenia, zastraszanie, morderstwa itd.), Dario.
Fabuła nie zaskakuje niczym specjalnym, jest natomiast doskonale prowadzona. Pierwsze odcinki przedstawiają świat Kuby, jego perfekcjonizm i wypracowane schematy, dzięki którym od lat jest duchem dla wymiaru sprawiedliwości. Gdy do gry wchodzi Dario i nowa kokaina klimat mocno się zagęszcza, a wydarzenia mocno trzymają w napięciu. Zamiast na kłębiące się zwroty akcji postawiono na ciągłe uczucie niebezpieczeństwa i braku nadziei na lepsze jutro. Emocje nie odpuszczają do końca, ale samo zakończenie mogłoby być lepsze. Twórcy, co prawda, zakończyli najważniejsze wątki, ale w ostatniej minucie stanęli w rozkroku. Zakładam, że za decyzją stoi przyszłość serialu. Zdecydowano się na urwanie ostatniej sceny, by mogła służyć zarówno jako zakończenie, które trzeba sobie dopowiedzieć, jak i wstęp do ewentualnej drugiej serii.
Nie czytałem książki, więc nie mogę porównać z oryginałem, ale strasznie podobało mi się, jak wykorzystano bohaterów. Kibicujemy Kubie jednocześnie zdając sobie sprawę, że nie jest dobrym człowiekiem chociaż na tle ludzi, z którymi przychodzi mu współpracować i tak wypada dość szlachetnie. Sama postać Kuby to taka mieszanka Ryana Goslinga z Drive z Rayem Donovanem. Aspołeczny i małomówny nie lubi strzępić języka tylko skutecznie wykonywać powierzoną robotę. Niestety wcielający się z tę postać Kamil Nożyński razi brakiem filmowego doświadczenia. Jego kwestie dialogowe są niesamowicie sztywne dziwnie intonowane i po prostu wywołują ból uszu. Im więcej emocji trzeba pokazać tym słabiej to wygląda. Im mniej mówi tym lepiej.
Słabe aktorstwo Nożyńskiego wynagradza reszta ekipy. Robert Więckiewicz jako szef Kuby, Jacek jest niesamowity! Gdy tylko posłuchacie jego monologów, opowieści o rodzinie to nie będziecie mogli doczekać się, kiedy znów pojawi się na ekranie. Gość dosłownie rozwala każdą sceną w jakiej się pojawia. Podobnie Dario, czyli mocno zmieniony Jan Frycz. Gość prezentujący zgoła inne podejście do interesów co Jacek mówi też zgoła innym językiem. Jeszcze bardziej dosadnym, ale równie elektryzującym. Cóż to jest za rola! Tych dwóch panów podobnie kapitalnie uzupełnia Janusz Chabior wcielający się w Stryja. Jeden z drabów Jacka mimo wulgarności jest tak zabawny, że z miejsca staje się ulubioną postacią widzów.
Ślepnąc od świateł to produkcja zdecydowanie dla widzów dorosłych. Wielu może odrzucić ilość wulgarnych tekstów, z bardzo hojnym wykorzystaniem najpopularniejszego „polskiego przecinka”. Wulgaryzmy nie hołdują na szczęście burackim tekstom filmów Vegi. Tutaj dialogi i monologi napisane są znakomicie i nawet jeśli pełne są k…, ch…, p… to wypadają wyjątkowo naturalnie. Oczywiście jeśli nie odzywa się Kuba… Znalazło się też miejsce na sporo kreatywnego słowotwórstwa bazującego na „wypikanych” wyżej słówkach, która niekiedy bawi do łez.
Ślepnąc od świateł to znakomity serial! Genialne role Więckiewicza, Frycza i Chabiora (i średnia Pazury) pozwalają zapomnieć o słabiutkim Nożyńskim. Do tego mroczny, bezwzględny gangsterski klimat, który jednocześnie przeraża, jak i urzeka. Jest sztywniutko! Bardzo mocno polecam!