Marcowe premiery Egmontu stoją pod znakiem finałów poszczególnych serii zarówno u DC jak i u Marvela. Kilka dni temu mieliśmy Pająka, a dziś przeskakujemy do konkurencji, by sprawdzić Nietoperza. Zbytnio nie przedłużając – recenzja komiksu Batman Tom 12: Miasto Bane’a.
Dwa w jednym
Batman Toma Kinga z Odrodzenie DC:
1. Batman Tom 1: Jestem Gotham
2. Batman Tom 2: Jestem Samobójcą
Crossover Batman/FLash: Przypinka
3. Batman Tom 3: Jestem Bane
4. Batman Tom 4: Wojna żartów z zagadkami
5. Batman Tom 5: Zaręczeni
6. Batman Tom 6: Narzeczona czy Włamywaczka
7. Batman Tom 7: Ślub
8. Batman Tom 8: Zimne Dni
9. Batman Tom 9: Drapieżne Ptaki
10. Batman Tom 10: Koszmary
11. Batman Tom 11: Upadek
12. Batman Tom 12: Miasto Bane’a
Osoby czytający regularnie serię Batman Rebirth od razu zauważą, że tym razem mamy do czynienia z o wiele grubszym komiksem. Batman Tom 12: Miasto Bene’a składa się z zeszytów #75-85 oraz Batman Annual #4, a scenariusz napisał Tom King. W oryginale zeszyty zostały wydane w dwóch tomach trade paperback jako City of Bane Part 1 i City of Bane Part 2. W Polsce mamy jeden, pokaźnych rozmiarów tom! Rysunki i tusz to robota wielu rysowników. Tony S. Daniel, Clay Mann, Mikel Janin, Mitch Gerads, Sandu Florea, Norm Rapmund, Seth Mann, Jorge Fornes, John Romita jr., Mike Norton, Klaus Janson, Hugo Petrus. Rysunki całego albumu, mimo że pracowali nad nimi różni rysownicy utrzymane są w podobnym stylu. Niekiedy zmienia się sposób cieniowania, a żywe kolory zastępuje mrok. Niemniej Miasto Bane’a zawsze wygląda doskonale i jak zawsze o niebo lepiej niż komiksy Marvela.
Miasto Bane’a
Gotham City to teraz Miasto Bane’a. Przy pomocy ściągniętego z multiwersum Thomasa Wayne’a, brutalnego Batmana i Psychopirata Bane wprowadził własne porządki. Ludzie są maltretowani, zastraszani, a role stróżów prawa przyjęli złoczyńcy hipnotyzowani przez Psychopirata. W całym tym szaleństwie brakuje jednak Batmana, który zaginął po próbie morderstwa Nightwinga oraz psychicznych i fizycznych torturach jakie zapewnił mu Bane. Czy złamany Batman jest w stanie powrócić do dawnej sprawności i uwolnić miasto z rąk bezwzględnego przeciwnika?
Na pełnym Kingu
Co to się wyrabia to ja nawet nie… King wytacza najcięższe działa i bezwzględnie korzysta ze wszystkich sztuczek, którymi raczył i wkurzał nas w poprzednich tomach. Mamy mnóstwo krótszych i dłuższych retrospekcji, niechronologiczna narracja i pełno symboliki. I tak samo jak za każdym poprzednim razem część tych zabiegów fascynuje, część irytuje, a część jest naprawdę trudna do zrozumienia.
Selina i Bruce
Zdecydowanie najlepszą częścią komiksu Miasto Bane’a są sceny z pierwszej jego części. Sceny, w których autor skupia się na romansie Seliny i Bruce’a. Sceny, gdzie wracamy do niedoszłego ślubu i sceny, w których para zażywa słońca na pięknej plaży. Fantastycznie wypadają dialogi, w których błyszczy Selina. Jest stanowcza, a przy tym zmysłowa i kokietująca. Nie jestem romantykiem, ale ta historia miłosna i tak mnie urzekła.
Bane i Thomas Wayne
Niestety Miasto Bane’a zawodzi w elemencie, na który najbardziej czekałem. King przez tyle tomów budował swoją intrygę, przez tyle tomów szokował zwrotami akcji, zaskakiwał rozwiązaniami i wszystko na nic… Całość sprowadza się do zwykłego mordobicia z Bane’em. Bez fajerwerków, bez bat-gadżetów, bez venomu. Po prostu mordobicie. Tego typu solówka mogła mieć miejsce 5 tomów temu, to po prostu nie przystoi wielkiemu finałowi.
Tak samo rozczarowuje wątek Thomasa Wayne’a (Flashpoint Batman). Może nie tyle rozczarowuje, co jest pozbawiony większego sensu. Nie mam pojęcia jaki był cel złego Batmana, bo to co mówił w finale nie trzyma się kupy. A szkoda, bo w pierwszej części tego albumu miał swoje momenty, a jego starcie z Damianem jest chyba najciekawszą konfrontacją całego komiksu.
Batman Tom 12: Miasto Bane’a – podsumowanie
Dwa oblicza. Jak wspomniałem na początku Batman Tom 12: Miasto Bane’a to zbiorcze wydanie 12. i 13. tomu City of Bane i niestety pierwsza połowa (czyli oryginalny tom 12) jest znacznie lepsza od drugiej. King w finale swojej sagi strasznie się zakręcił i brak pomysłów zamaskował mieszaniną stylów i chronologii. Zabrakło w tym wszystkim spektakularności i epickości, na które seria naprawdę zasługiwała. Długo budowany finał przez duże F okazał się tylko finalikiem.
PS. Po tym albumie serię przejmuje James Tynion IV. Pierwszy tom z nową numeracją pojawi się już 19 maja, a jego tytuł to Batman Tom 1: Ich mroczne plany
Egzemplarz do recenzji dostarczyło Wydawnictwo Egmont
BATMAN TOM 12: MIASTO BANE’A
Book Description: Ostatni tom przygód Mrocznego Rycerza w ramach linii wydawniczej DC Odrodzenie. Bane złamał Batmana. Najpierw fizycznie, a ostatnio psychicznie. Rozpoczyna się ostatni akt związany z działalnością złoczyńcy – pod nieobecność Mrocznego Rycerza Bane przejmuję władzę w Gotham i zmusza miejscowych przestępców do wykonania jego rozkazów. Bruce Wayne jest bezradny. Jest jednak ktoś, kto może mu pomóc – Selina Kyle, znana również jako Catwoman – kobieta, która zostawiła go przed ołtarzem... Choć Bane odebrał Batmanowi wszystko, nadeszła pora, aby Mroczny Rycerz wrócił do Gotham i odzyskał miasto. Jeśli mu się to uda, będzie musiał pokonać jeszcze mroczniejszą postać. W innej rzeczywistości ojciec Bruce’a, Thomas Wayne, stał się Batmanem – jednym z bardziej brutalnych i okrutnych zamaskowanych bohaterów, jacy kiedykolwiek istnieli. A teraz w naszym świecie sprzymierzył się z Bane’em, aby zaprowadzić w Gotham własne rządy. W tym tomie dojdzie do ostatecznej konfrontacji trzech najbardziej przerażających postaci w całym uniwersum DC. Który Mroczny Rycerz powstanie, kiedy opadnie kurz po zakończeniu starcia?
Book Author: Tom King
Book Format: Paperback
Publisher - Orgnization: Story House
Publisher Logo:
Date published: 24 March 2021
Illustrator: Tony S. Daniel, Clay Mann, Mikel Janin, Jorge Fornés
ISBN: 9788328158054
Number Of Pages: 312
Podsumowanie
Dwa oblicza. Jak wspomniałem na początku Batman Tom 12: Miasto Bane’a to zbiorcze wydanie 12. i 13. tomu City of Bane i niestety pierwsza połowa (czyli oryginalny tom 12) jest znacznie lepsza od drugiej. King w finale swojej sagi strasznie się zakręcił i brak pomysłów zamaskował mieszaniną stylów i chronologii. Zabrakło w tym wszystkim spektakularności i epickości, na które seria naprawdę zasługiwała. Długo budowany finał przez duże F okazał się tylko finalikiem.