Nie dane mi było obejrzeć tej produkcji w kinie. Urlop, a do tego bardzo krótkie okno projekcyjne w lokalnym kinie sprawiły, że musiałem czekać na premierę w Disney+. Życie. Film w usłudze pojawił się w piątek (bez polskiej lokalizacji), a dziś moja recenzja. Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni.

Czwarta faza MCU

Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni jest prawdziwy otwarciem czwartej fazy Kinowego Uniwersum Marvela. Czarna Wdowa była bardziej hołdem dla tej postaci niż filmem wnoszącym cokolwiek do uniwersum. Shang-Chi zmienia ten stan rzeczy i obiecuje nową, całkiem inną erę w filmowym Marvelu. Czy uda się zapełnić pustkę po Rogersie, Starku i Romanoff? Czas pokaże.

Legenda Dziesięciu Pierścieni

Shang-Chi to mieszkający w San Francisco chłopak z niejasną przeszłością. Wraz z przyjaciółką Katy pracują jako hotelowi parkingowi i po prostu cieszą się życiem. Do czasu, aż dwójka staje się obiektem ataku grupy groźnych napastników. Shang-Chi okazuje się synem potężnego chińskiego wojownika dzierżącego obdarzonych niezwykłą mocą Dziesięć Pierścieni. Wraz z siostrą zostali wyszkoleni na perfekcyjnych zabójców, ale uciekli zaraz po szkoleniu nie chcąc mieć nic wspólnego z obsesją ojca. Żyjący od setek lat (dzięki pierścieniom) Xu Wenwu za cel postawił sobie odnalezienie mitycznej wioski Ta Lo, w której rzekomo znajduje się jego zmarła żona oraz matka Shang-Chi i Xialing. Rodzeństwo postanawia połączyć siły, uprzedzić ojca i ochronić wioskę przed nadchodzącym zmasowanym atakiem.

Powiew świeżości

Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni wprowadza do Kinowego Uniwersum Marvela orientalny klimat. Główna obsada złożona jest w całości z aktorów o azjatyckich korzeniach, a fabuła zahacza o chiński folklor i lokalne wierzenia. W pierwszej części film przypomina nieco serię Godziny Szczytu (Jackie Chan i Chris Tucker). Bardzo dużo humoru wymieszanego ze spektakularnymi scenami akcji. Cudowna choreografia scen walki zachwyca na każdym kroku. Mamy też dość zabawną scenę z Wongiem (Doktor Strange) i Abomination (Hulk) podkreślającą, że wszystko jest częścią MCU.

Druga część filmu Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni to już kompletna zmiana klimatu. Przenosimy się do tajemniczego Ta Lo, gdzie rozgrywa się również finał filmu. Jest… kolorowo, trochę słabo pod kątem technicznym, a w ramach tzw. comic relief występuje tutaj sam Ben Kingsley. Tak, sir Ben Kingsley. I tak, rzekomy Mandarym z filmu Iron Man 3. Trzyma się to wszystko kupy? O tyle o ile. Choreografia sztuk walki nieustannie zachwyca. Gorzej, gdy dochodzą do tego efekty specjalne, jakieś latające stwory i… smoki. Tym samym trzeci akt jest nieco zbyt baśniowy. Z braku lepszego określenia. Doceniam chiński folklor i wykorzystane mitycznych stworów, ale patrząc pod kątem przynależności filmu do MCU trochę się to nie klei. Co ciekawe zaraz po kinowej premierze Shang-Chi został ogłoszony nowym członkiem Avengers, więc kolejne spotkanie z tą postacią odbędzie się raczej w nieco innych warunkach.

Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni – podsumowanie

Film Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni nie sprawi, że zapomnimy o Avengers: Koniec Gry i przestaniemy wspominać najbardziej epickie momenty trzeciej fazy. Czwarta faza rozpoczyna się od poszerzenia Kinowego Uniwersum Marvela o nieeksploatowane wcześniej rejony. Byliśmy na krańcach Wszechświata, a na Ziemi oprócz Wakandy mamy jeszcze sporo magicznych miejsc do odkrycia. I z tego też powodu warto sprawdzić.

  • FABUŁA - /10
    0/10
  • RYSUNKI - /10
    0/10
  • PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
    0/10

Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz komentarz
Napisz swoje imię

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.