Za nami premiera HBO MAX, następcy niedopracowanego, mającego problemy z wydajnością HBO GO. Wraz z premierą platformy otrzymaliśmy nie tylko znacznie lepszą jakość materiałów, ale też masę nowych produkcji. Najmocniej czekałem na serial Jamesa Gunna kontynuujący wątki z filmu Suicide Squad. I oto jest! Recenzja pierwszego sezonu serialu Peacemaker w dzień premiery platformy!

Peacemaker

Akcja serialu Peacemaker rozgrywa się niedługo po wydarzeniach z Suicide Squad. W scenie po napisach tegoż okazało się, że Peacemaker przeżył postrzał Bloodsporta i został uratowany. Niestety dla niego nie ma pojęcia, że Bloodsport, Harley Quinn, King Shark czy Ratcatcher zapewnili sobie nietykalność Amandy Waller i bardzo szybko po opuszczeniu szpitala zostaje ujęty przez oddział nieprzyjemnego w obyciu Mourna. Murn pod swoje rozkazy dostał zbuntowanych pracowników Waller – Emilię Harcourt i Johna Economosa oraz Leotę Adebayo, która ukrywa przed wszystkimi informację, że jest córką Amandy Waller…

Chris Smith aka Peacemaker zostaje zwerbowany, by wesprzeć Murna w operacji Projekt Motyl. Podobnie jak w przypadku filmowego Projektu Rozgwiazda mamy do czynienia z tajemniczymi obcymi potrafiącymi przejąć ludzkie ciała. Skompromitowany i znienawidzony przez wszystkich Peacemaker stawia czoła nie tylko obcym, ale też własnej przeszłości. Okazuje się, bowiem, że zabicie Ricka Flaga odcisnęło na nim wielkie piętno, a ostatnie słowa Flaga wryły mu się w pamięć chyba już na zawsze…

Intro którego nie pominiesz

Zanim skupię się na samym serialu muszę wspomnieć o absolutnie fenomenalnym intrze. James Gunn w przedpremierowych wywiadach mówił, że postawił sobie za cel stworzenie czołówki, przy której nikt nie naciśnie pomiń. I UDAŁO MU SIĘ!!! Wstęp pokazuje… układ taneczny w wykonaniu aktorów pojawiających się w serialu. Również tych zaliczających jedynie króciutkie epizody. Choreografia została stworzona w rytm piosenki Do Ya Wanna Taste It zespołu Big Wam. Wyszło absurdalnie, ale też przezabawnie. Uwielbiam to i ANI RAZU nie pominąłem. Zobaczcie sami:

Suicide Squad 1 i 1/2

Powyższy nagłówek mówi chyba wszystko co myślę o serialu Peacemaker. Spodziewałem się, że James Gunn pogubi się w tym formacie, ale byłem w wielkim błędzie. Mamy tutaj wszystko to co dostarczył nam Suicide Squad choć oczywiście na mniejszą skalę. Humor i muzyka są bowiem nieodłączną częścią serialu, co staje się znakiem rozpoznawczym Gunna. Pełno tutaj rozbrajających dialogów, niekiedy na tak absurdalne tematy jak tytuł książeczki dla dzieci. Na początku dowiadujemy się na przykład, że Chris posiada orła o imieniu… Orzełek (Eagly), co samo w sobie jest materiałem na wiele powracających żartów. Czasem zdarzają się przestrzelone pojazdy, ale najczęściej humor Gunna trafiał idealnie w mój gust. Jeśli chodzi o muzykę to tym razem padło na rock i metal. Muza leci w tle, muzyki słucha Chris, o muzyce rozmawiają bohaterowie w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Świetnie się to komponuje.

Drużyna również nawiązuje do poprzednich produkcji reżysera, ponieważ stanowi mieszankę charakterów ze Strażników Galaktyki i Suicide Squad. I nie jest to żaden zarzut.  Do oddziału Murna dość wcześnie dołącza Vigilante nazywający siebie najlepszym kumplem Peacemakera. Psychopata o nieobliczalnej naturze idealnie pasuje do tej dysfunkcyjnej grupy. Zespół nieustannie się ze sobą kłóci, wyzywa i robi sobie na złość. Uwielbiam te wszystkie słowne przepychanki, odbieganie od tematu i gadanie o bzdurach podczas zagrożenia. To samo tyczy się również pobocznych bohaterów, bo zarówno para detektywów jak i ojciec Chrisa robią doskonałą robotę. Oczywiście żarty podlane są bardzo dużą dawką wulgaryzmów

Odkupienie

James Gunn jakimś cudem sprawił też, że najbardziej znienawidzony bohater Suicide Squad odkupił swoje czyny. Peacemaker okazuje się głębszą postacią niż sądziłem i naprawdę zależy mu na swojej misji. Zdaje sobie również sprawę, że zabicie Ricka Flaga przeczy jego wszystkim ideałom. Wielokrotnie na przekroju całego sezonu słyszymy ostatnie słowa Flaga „Peacemaker… what a joke…”, które sprawiają, że Chris Smith stopniowo się zmienia i staje się prawdziwym członkiem zespołu.

 Wybuchowy finał

Finał pierwszego sezonu serialu Peacemaker mógłby spokojnie znaleźć się w jakimś superbohaterskim filmie. Mamy tutaj sporo humoru i bardzo dużo krwawej i wybuchowej akcji. Pamiętajcie, że Peacemaker skierowany jest do dorosłych widzów, więc krew leje się tutaj strumieniami i nikogo, naprawdę nikogo się nie oszczędza. Finałowy odcinek dostarcza wielu emocji, a jego zakończenie spełnia wszystkie oczekiwania. Gunn potraktował sezon jako zamkniętą całość, więc zamówiona kontynuacja ma czystą kartę.

Peacemaker – podsumowanie

Najlepszy serial roku już na jego początku? Peacemaker to fantastyczna serialowa kontynuacja jednego z wątków Suicide Squad. Mocny, krwawy, a jednocześnie bardzo zabawny serial z paletą fantastycznych bohaterów. James Gunn miał tutaj pełną kreatywną kontrolę, co okazało się strzałem w dziesiątkę! Jeśli właśnie dołączyliście do HBO Max to zabawę koniecznie zacznijcie z Peacemakerem. 

  • FABUŁA - /10
    0/10
  • RYSUNKI - /10
    0/10
  • PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
    0/10

Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz komentarz
Napisz swoje imię

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.