Za nami premiera dość nieoczywistego serialu MCU. Produkcja będąca spin-offem Hawkeye od początku miała pod górkę, ale 10 stycznia na Disney+ wskoczył od razu cały, liczący pięć odcinków, sezon. Do oglądania podszedłem bez jakichkolwiek oczekiwań, a dziś mogę podzielić się wrażeniami. Recenzja serialu Echo.
Co, kto i jak
Seriale MCU od Disney+
1. WandaVision (odc. 1-5, odc. 6, odc. 7, odc. 8, odc. 9)
2. The Falcon and the Winter Soldier
3. Loki
4. What If…? Sezon 1
5. Hawkeye
6. Moon Knight
7. Ms. Marvel
8. Mecenas She-Hulk
9. Loki Sezon 2
10. A gdyby…? Sezon 2
11. Echo
Jak wspomniałem, Echo jest spin-offem Hawkeye opowiadającym historię Mayi Lopez, z którą mierzyli się Clint i Kate Bishop. Jednakże z punktu widzenia całego Kinowego Uniwersum Marvela produkcja ma znacznie szerszy kontekst. Mianowicie na chwilę przed premierą Marvel oficjalnie potwierdził, że Netfliksowe seriale Marvela (Daredevil, Jessica Jones, Luke Cage, Iron Fist, The Defenders i Punisher) należą do głównej linii czasowej MCU. Oznacza to, że wszystko, co wydarzyło się w tych serialach może mieć swoją kontynuację w MCU.
Echo jest też pierwszą produkcją oznaczoną etykietą Marvel Spotlight. To zupełnie nowy rozdział w Kinowym Uniwersum Marvela. Według założeń przedstawionych w listopadzie 2023 roku przez Brada Winderbauma seriale oznaczone tym banerem będą opowiadać mniejsze, skupione na postaciach i bardziej przyziemne historie. To tutaj obejrzymy zapowiedzianego jakiś czas temu Wonder Mana i oczywiście bardzo wyczekiwany Daredevil: Born Again. I tak, Marvel Spotlight oznacza również wyższą kategorię wiekową. Zobaczymy znacznie więcej krwi i treści dla dorosłych. A to oznacza, że możemy liczyć na brutalny powrót Punishera!
Echo
Maya Lopez po wydarzeniach z Hawkeye opuściła Nowy Jork i udała się w swoje rodzinne strony do miasteczka Tamaha w Oklahomie. Śladem dziewczyny podążają ludzie Wilsona Fiska, którego nie powstrzymał nawet strzał w głowę. Znająca tajemnice szemranych interesów Fiska Maya postanawia odciąć jego organizacje od napływu gotówki. Powrót po latach oznacza też ponowne spotkanie z rodziną, od której odcięła się będąc protegowaną Fiska.
Jakiś potencjał w tym jest
Echo poświęca lwią część pierwszego odcinka na przypomnienie wydarzeń. W efekcie dostajemy bardzo chaotyczny teledysk niepowiązanych ze sobą scen zwieńczony cameo Daredevila. Charlie Cox zalicza trzeci występ w MCU (po Spider-Man: Bez drogi do domu i She-Hulk) i może popisać się kilkoma efektownymi ciosami. Za to Daredevila zawsze plusik, ale nie liczcie na więcej. To fajna ciekawostka przyciągająca do serialu. I tyle. Dopiero po tym przydługim wstępie przeskakujemy do fabuły serialu.
Echo składa się z zaledwie pięciu trwających średnio 40 minut odcinków, a mimo to potrafi uśpić przed telewizorem. Serio, serial momentami ma tak ślimacze tempo, że pół godziny wlecze się przez godzinę. Czy dwie… Fabuły za wiele tutaj nie uświadczymy. Maya gdzieś idzie, tudzież jedzie, rozmawia raz z jednym, raz z drugim, a w międzyczasie wplątuje się w jakąś walkę. I tu leży największy problem. Mając zielone światło na krew i brutalność można było zrobić z tego widowiskowy akcyjniak niczym Reacher albo chociaż Punisher. Tymczasem Echo próbuje być czymś więcej, a nie bardzo wie jak to osiągnąć.
Akcja? No, nie bardzo
Przed premierą mocno chwalono widowiskowe sceny akcji. Pierwsza sekwencja (ta z Daredevilem), faktycznie to potwierdza. Spora jej część została nagrana w jednym ujęciu, choreografia przykuwa oko, a wszędobylska krew podkreśla aspiracje tego serialu. Problem w tym, że to w zasadzie jedyna scena akcji, o której można napisać coś dobrego. Pozostałe zrealizowano po najmniejszej linii oporu. Nawet ta najbardziej rozbudowana z drugiego czy trzeciego epizodu, w której przeciwnicy nabiegają niczym w grze komputerowej, to bardzo prosta nawalanka bez pomysłu. Szczytem głupoty jest finałowa sekwencja, która kończy się w… minutę. Tak, ostatnia potyczka Mayi jest nie tyle rozczarowująca, co żenująco słaba.
Trochę dobrego
Żeby nie było, że tylko krytykuję to muszę napisać kilka słów o tym co się udało. Echo bardzo dobrze przedstawia kulturę Indian Czoktawów. Indianie pojawili się wielu scenach, w tym w finale serialu, ale ich ducha czuć na każdym kroku. Wierzenia i tradycje Czoktawów są tutaj elementem Lore lecz czasem obrazowane są zbyt dosłownie. Niemniej zawsze doceniam, gdy opowieść przybliża mi kultury, którymi do tej pory się nie interesowałem.
Bardzo dobrze wykorzystano również język migowy. Maya oraz grająca ją Alaqua Cox są od urodzenia głuche. W Echo pojawia się wiele postaci potrafiących posługiwać się językiem migowym, ale zostało to bardzo fajnie umotywowane fabularnie. Udało się nawet sprytnie rozwiązać problem bariery językowej między Mayą a Fiskiem. Doceniam też sceny ukazane z perspektywy Mayi, w których również my nie słyszymy, co kto mówi i musimy się skupić na przekazie. To kolejny plusik do całości.
Nie mogę zapomnieć też o rodzinie Mayi. To chyba najjaśniejszy punkt tej opowieści. Pocieszny Biscuits wprowadza trochę humoru sytuacyjnego, a fantastyczni dziadkowie Chula i Skully dostarczają najlepszych dialogów. Bardzo podoba mi się dynamika między tą dwójką i aż żal, że odgrywają stosunkowo małe role.
Echo – podsumowanie
Nie jest to udany serial. Echo pięknie przybliża nam kulturę Czoktawów, robi doskonały użytek z języka migowego i daje nam świetnego Wilsona Fiska. I tyle dobrego. Uboga fabuła, bardzo długie przestoje i masa nic nie wnoszących scen. Na przestrzeni pięciu epizodów miało nie być miejsca na nudę, a jest tyle, że można obdzielić ze dwa inne seriale. Można sobie darować, a obejrzeć jedynie scenę po napisach, która może wpłynąć na przyszłość Nieustraszonego i Pająka…
ECHO
Description: „Echo” to nowa produkcja Marvel Studios. Bohaterka filmu, Maya Lopez, ucieka przed mafią, na czele której stoi Wilson Fisk. Po powrocie do domu poznaje sekrety swojej przeszłości.
Podsumowanie
Nie jest to udany serial. Echo pięknie przybliża nam kulturę Czoktawów, robi doskonały użytek z języka migowego i daje nam świetnego Wilsona Fiska. I tyle dobrego. Uboga fabuła, bardzo długie przestoje i masa nic nie wnoszących scen. Na przestrzeni pięciu epizodów miało nie być miejsca na nudę, a jest tyle, że można obdzielić ze dwa inne seriale. Można sobie darować, a obejrzeć jedynie scenę po napisach, która może wpłynąć na przyszłość Nieustraszonego i Pająka…