Dziś, 3 stycznia premierę najnowsza produkcja Canal+. Wysokobudżetowy serial, według zapowiedzi twórców i platformy, miał być czymś czego na polskim rynku jeszcze nie widzieliśmy. Ja już widziałem (7 z 8 zaplanowanych odcinków) i mogę przedstawić swoje wrażenia. Recenzja serialu Czarne Stokrotki.
Czarne Stokrotki
Uznana geolożka Lena Opalińska (Karlina Kominek) wkrótce po zdobyciu bardzo wysokiego grantu dla swojej grupy badawczej otrzymuje dramatyczne wieści. Jej córka Ada pełniąc obowiązki opiekunki przedszkolaków z niewiadomych przyczyn wyprowadza z placówki piątkę dzieci. Cała szóstka przepada bez śladu. Lena, w związku z tragicznym zdarzeniem z przeszłości, nie utrzymuje z córką żadnego kontaktu, ale wkrótce po otrzymaniu informacji o zaginieciu przyjeżdża do rodzinnego Wałbrzycha.
Śledztwo prowadzone przez Rafała Niecia (Dawid Ogrodnik) prowadzi do opuszczonych kopalnianych szybów i rzuca nowe światło na działalność wpływowej miejscowej filantropki (Edyta Olszówka). Lena natomiast doświadcza trudnych do wytłumaczenia wizji, które prowadzą ją do kolejnych odkryć. Odkryć łączących teraźniejszość z przeszłością, z czasami II Wojny Światowej i tajemniczym stowarzyszeniem. Jak to wszystko łączy się z zaginięciem Ady i grupy przedszkolaków?
Kryminał? Thriller? A może coś innego?
Od razu przyznaję, że do serialu Czarne Stokrotki usiadłem kompletnie bez przygotowania. Bez zwiastunów, bez opisów, bez promocyjnych grafik. Pierwszy odcinek wpisywał się znaną i doskonale opanowaną przez polskich twórców formułę mrocznego kryminału. Posępny klimat, szaro-bura rzeczywistość zwykłych ludzi mieszkających z dala od metropolii. Całość okraszono ciemnym, niebieskawym filtrem dla podkreślenia dołującej atmosfery. Wrażenia? Ot, kolejna produkcja kryminalna. Uprowadzone dzieci, podejrzana pani Czarnecka, matka z zaburzeniami i policjant z osobistymi problemami. Intrygujące, dobrze podane, ale ciągle mieszczące się w obrębie wspomnianego gatunku. Do czasu.
Jest moc!
Czarne Stokrotki zmieniają swoje oblicze po pierwszym odcinku. Wraz z rozwojem fabuły odkrywamy, że wizje Leny wcale nie muszą być jedynie wytworem jej umysłu. Ani odpowiedzią na traumy i leki, które przyjmuje. Z początku niezrozumiałe i chaotyczne z czasem nabierają znaczenia. W parze z nimi idą zupełnie nowe wątki śledztwa zaginięcia dzieciaków. Trzeba bowiem wiedzieć, że częścią tej historii są elementy nadnaturalne. Bardzo delikatnie wprowadzone i oszczędnie rozwijane. Ujął mnie sposób, w jaki wpisano je do fabuły. Przypomina to nieco pierwsze sezony Z Archiwum X, gdzie supernaturalne wydarzenia były wpisane w najzwyklejsze śledztwa FBI.
Wątki nadnaturalne prowadzone są tak, żeby nie zmieniać historii w czystą fantastykę. Nie zawsze jesteśmy pewni czy coś się wydarzyło, czy rozgrywa się w głowie Leny. Czy obecna na ekranie postać to duch, wspomnienie czy senny majak bohaterki. To jednak nie wszystko, bo obok metafizycznych doświadczeń mamy też bezpośrednie odwołania do przeszłości. Z jednej strony tajemnicze nazistowskie eksperymenty, z drugiej tajemnice kompleksu Riese wraz z kilometrami starych tuneli w okolicy, a z jeszcze innej pojawia się biotechnologia rodem z książek Sigma Force Jamesa Rollinsa.
Sztuką było połączyć to wszystko w zgrabną całość. I udało się! Kolejne odkrycia składają się zgrabnie skonstruowaną układankę, która zaczepiając o różne gatunki stopniowo przeradza się w produkcję przypominającą genialny niemiecki Dark. Wszystko to przy jednoczesny mocnym stąpaniu po ziemi. Ani przez chwilę nie czujemy, że historia odlatuje w nieznane, a kryminalne wątki nie mają już żadnego znaczenia. Wciąga to niesamowicie i naprawdę trudno się oderwać. *Zaznaczam jednak, że nie oglądałem jeszcze finału (otrzymałem dostęp do 7 z 8 odcinków).
Szczypta marudzenia
Pod koniec postanowiłem trochę ponarzekać na Czarne Stokrotki. W pewnych momentach czuć niekonsekwencję działań bohaterów. Punktem wyjścia serialu jest zaginięcie grupy przedszkolaków. Choć jest to wątek przewodni to miejscami miałem wrażenie, jakby bohaterowie o tym zapominali. Albo pogodzili się z tym, że nie uda się ich odnaleźć na czas. W jednej ze scen Lena odkrywa bardzo ważny trop związany z dzieciakami, w tym jej córki. Zanim jednak informację przekaże dalej, postanawia wrócić do mieszkania i się przespać. A przecież w takich przypadkach każda godzina jest na wagę złota.
Czarne Stokrotki – podsumowanie
Wielka niespodzianka! Czarne Stokrotki to polska produkcja, która zaskakuje na wielu poziomach. Świetne aktorstwo, kapitalny klimat i szafowanie gatunkami sprawiają, że mamy do czynienia z czymś, czego na rodzimym rynku jeszcze nie było. Wciąga od pierwszych minut, a każde kolejne odkrycie motywuje do snucia własnych teorii i prób ułożenia wszystkiego w logiczną całość. Jeśli finałowy odcinek utrzyma ten poziom to daję mocne 9/10!
Odcinki przed premierą obejrzałem dzięki Canal+
CZARNE STOKROTKI
Description: Geolożka Lena (Karolina Kominek) w obliczu niecodziennych wydarzeń wraca do rodzinnego Wałbrzycha. Jej nastoletnia córka (Alicja Wieniawa-Narkiewicz), z którą wiele lat temu straciła kontakt, jest podejrzana o uprowadzenie kilkorga dzieci. Policja początkowo bagatelizuje sprawę, ale zdesperowana bohaterka rozpoczyna własne śledztwo. Im więcej dni mija, tym mniejsza szansa, że jej córka i przedszkolaki odnajdą się żywe. Kolejne tropy prowadzą do opuszczonych kopalnianych szybów, ujawniają podejrzaną działalność lokalnej filantropki (Edyta Olszówka) i nawiązują do tajemniczego stowarzyszenia sięgającego czasów II wojny światowej. W czasie poszukiwań córki, u Leny zaczynają nasilać się tajemnicze oniryczne wizje zaburzające pojęcie czasu, jakie znamy. Czy to one okażą się kluczem do rozwiązania sprawy?
Podsumowanie
Wielka niespodzianka! Czarne Stokrotki to polska produkcja, która zaskakuje na wielu poziomach. Świetne aktorstwo, kapitalny klimat i szafowanie gatunkami sprawiają, że mamy do czynienia z czymś, czego na rodzimym rynku jeszcze nie było. Wciąga od pierwszych minut, a każde kolejne odkrycie motywuje do snucia własnych teorii i prób ułożenia wszystkiego w logiczną całość.