Do „Obrony” Steve’a Cavanagh podszedłem z lekkim dystansem. Jako fan batalii sądowych w książkach i telewizji, a nawet w odjechanej serii gier Phoenix Wright nie wiedziałem czy jeszcze coś w tym temacie może mnie zaskoczyć. Udało się?
Eddie Flynn:
1. Obrona
2. Zarzut
3. Liar (brak polskiego wydania)4. Trzynaście
5. Pół na Pół
6. Adwokat Diabła
7. The Accompliance
8. Witness
Eddie Flynn to były prawnik, a wcześniej wytrawny oszust i złodziej. Flynn zostaje porwany przez rosyjską mafię i pod groźba śmierci jego i ukochanej córeczki musi wziąć udział w zamachu na życie świadka. Oleg Wołczek, boss rosyjskiej mafii oskarżony jest o zlecenie morderstwa, a ma go pogrążyć zamachowiec, który po aresztowaniu poszedł na układ z wymiarem sprawiedliwości. Wołczek nakazuje Flynnowi zasiąść na rozprawie w kategorii swojego obrońcy, a następnie przemycić do sądu bombę, której detonacja zakończy karierą świadka koronnego.
Przez pierwsze 40 procent książki akcja pędzi do przodu w zawrotnym tempie. Pojedynek na argumenty kombinatora Eddie’ego z oskarżeniem napisany jest rewelacyjnie. Flynn stosuje wiele sztuczek, aby przeciągnąć ławników na swoją stronę. Świetne utarczki słowne, wredne łapanie za słówka i szukanie brudów na ducha winnych świadków. Pierwsza część książki jest po prostu kapitalna!
Fabuła zaczyna tracić około połowy. Cavanagh za wszelką cenę chciał dołożyć wątki sensacyjne, przez co Eddie bierze udział w zbyt wielu wydarzeniach w zbyt krótkim czasie. Kilka jego eskapad i podstępów można było sobie darować, a skupić się na rozprawie sądowej i rozprawianiu się z kolejnymi świadkami.
Wszystko wraca do wypracowanej na początku formy na ostatnie 120 stron (patrząc na licznik mojego Kindle’a). Świetnie prowadzona końcówka i nie zwalniająca już do końca akcja nie pozwala się oderwać od czytnika i całkowicie wynagradza słabszą środkową część.
Steve Cavanagh napisał książkę bardzo wciągającą. Co prawda próba zrobienia z tego thrillera prawniczego i powieści sensacyjnej nie do końca się udała, bo nie ma tutaj prawniczej dokładności Grishama ani intrygi Childa, ale koniec końców czyta się bardzo dobrze. Dodaję autora do listy obserwowanych i z niecierpliwością czekam na kolejną książkę pt. „Zarzut”.