Jest rok pięćdziesiąty przed narodzeniem Chrystusa. Cała Galia jest podbita przez Rzymian… Cała? Nie! Jest mała osada, gdzie nieugięciu Gallowie wciąż jeszcze stawiają opór najeźdźcy. A legioniści z rzymskich garnizonów stacjonujących w warownych obozach Rabarbarum, Akwarium i Delirium nie mają łatwego życia… (źrodło).
Nie przypominam sobie osoby, która nie znałaby tego wstępu do najlepszej kreskówki mojego dzieciństwa. Wychowałem się na przygodach Galla Asterixa, zarówno tych animowanych jak i komiksowych. Mój tata kupił w sklepie na sąsiedniej ulicy kasety VHS z kilkoma filmami i oglądałem je non stop. Oprócz tego kupił kasety z Looney Toons przy których bawiła się cała rodzina. Swoją drogą sklep, oklejony plakatami filmowymi sprzedawał nagrane przez nich kasety VHS… Ale ja nie o tym. Jakiś czas temu obejrzałem czwarty już z kolei film na podstawie komiksów, którym początek dał Rene Goscinny. Jak wypada Asterix i Obelix w służbie Jej Królewskiej Mości?
Tym razem dzielni Gallowie wyruszają na pomoc Brytom. Zblazowani starożytni angole (?) nie bardzo wiedzą jak poradzić sobie z atakiem Rzymian. Towarzyszy im siostrzeniec wodza Skandalix, który jest chyba pierwszym przedstawicielem subkultury hipsterów (nie wiem dokładnie, ale wikipedia pomogła mi go do nich zaklasyfikować). Tym razem nie udaje się zabrać w podróż Idefixa, co mnie trochę smuci, bo uwielbiam tego pieska.
Nie wiem, czy jest ktoś kto idąc na ten film spodziewa się porywającej fabuły i zwrotów akcji. Jest to familijny film, z kilkoma żartami rzuconymi do starszych widzów. Londyn mimo, że akcja dzieje się przed narodzinami Chrystusa bardzo przypomina ten z teraźniejszości. Jeżdżą piętrowe, drewniane autobusy, na krzyżówkach widzimy charakterystyczne znaki metra, a w czerwonych budkach telefonicznych stacjonują gołębie pocztowe (w filmie pigeon pocztowy). Mamy także, jak wskazuje tytuł Królową, dla której Gallowie zdecydowali się dostarczyć beczkę napoju magicznego.
Pojawiają się również Wikingowie, z którymi Asterix i Obelix mieli kiedyś duży problem, ze względu na ich twardość i brutalność. Niestety trochę ich zmarginalizowano, a ich obecność to raczej pretekst do kilku gagów i tekstów, nie najgorszych swoją drogą.
Jeśli o mnie chodzi to jestem zafascynowany polskim dubbingiem. Idealnym wzorem jest Asterix i Obelix: Misja Kleopatra, gdzie moim zdaniem polska wersja językowa to miejsce drugie w historii, zaraz po Shreku. Pamiętam, że poprzedni film Asterix i Obelix na Olimpiadzie był cieniutki jeśli chodzi o wykonanie, ale Borys Szyc pokazał klasę jako Brutus i uratował całą produkcję. Tym razem tłumacze mogli rozwinąć żagle tłumacząc teksty Brytów na popularny wśród rodaków zamieszkujących Wyspy ponglish (mieszankę słów angielskich i polskich, lub zmiękczanie angielskich słów polskimi końcówkami). Z głowy od razu przychodzi mi tekst Excuse me, o co kaman? lub nie będę prosiła Gallów o helpa. czy yes Wasza Majesty. Wszystko okraszone przezabawnym brytyjskim akcentem. Kilka tekstów to prawdziwe perełki i powodują szeroki uśmiech.
Mała zajawka dubbingu w poniższym filmiku, gdzie Pascal Brodnicki krótko mówi o swojej epizodycznej roli strażnika grodu.
Obelix to autoironiczny Gerard Depardieu, nie ubliżając mu wydaje mi się, że jest stworzony do roli Obelixa i chyba nikt nie mógłby mu dorównać. Zgrzytem w jego postaci, ale to z winy scenariusza, jest dla mnie dziwne zachowanie względem Rzymian. Jak wiemy Obelix wpadł do kociołka z magicznym napojem dzieckiem będąc, a jego ulubione zajęcia to polowanie na dzika i walka z Rzymianami. Tutaj Obelix zachowuje się jakby starał się unikać walki i nie ciągnie go w stronę żołnierzy. Trochę tego nie rozumiem, ale to tylko takie spostrzeżenie.
Asterix również przeszedł zmianę na gorsze. Niestety kolejna zmiana aktora zmusza do ponownego przyzwyczajania się do postaci.
Show kradną za to Brytowie. Mantafix (Grzegorz Kwiecień) nie jest może tak dobry jak Numernabis (a raczej Cezary Pazura), ale potrafi ubawić. Kapitalnie wyszedł akcent brytyjskiego gentelmena, a wspomniane teksty dopełniają całości. Królowa (Beata Tyszkiewicz) nie pojawia się zbyt wiele razy, ale i tak to wystarczy żeby rozbawić.
Asterix również przeszedł zmianę na gorsze. Niestety kolejna zmiana aktora zmusza do ponownego przyzwyczajania się do postaci.
Show kradną za to Brytowie. Mantafix (Grzegorz Kwiecień) nie jest może tak dobry jak Numernabis (a raczej Cezary Pazura), ale potrafi ubawić. Kapitalnie wyszedł akcent brytyjskiego gentelmena, a wspomniane teksty dopełniają całości. Królowa (Beata Tyszkiewicz) nie pojawia się zbyt wiele razy, ale i tak to wystarczy żeby rozbawić.
Minusy? Jedynie w początkowych minutach widzimy Idefixa. W ogóle nie pojawia się Panoramix. Z resztą cała wioska Gallów została przedstawiona bardzo, ale to bardzo oszczędnie. Parę komputerowo wstawionych domków można przeboleć, ale to że nie pojawiają się znani mieszkańcy to już porażka. Oprócz tytułowych bohaterów i wodza nie widzimy praktycznie nikogo, a przecież wioska Gallów aż pęka w szwach o prawdziwych oryginałów, co swoją drogą zostało pokazane w poprzednich filmach. To samo tyczy się piratów, którzy epizodycznie migają nam na ekranie. Teraz wyglądają jak zwykłe obdartusy, a przecież kiedyś byli wykonani o wiele lepiej (screeny wyżej).
Asterix i Obelix w służbie Jej Królweskiej Mości polecam na rodzinne, niedzielne popołudnie. Niezależnie od wieku każdy znajdzie coś dla siebie i myślę, że każdy będzie zadowolony.
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358