W momencie, gdy odłożyłem na półkę Objawienie zabrałem z niej drugi tom zatytułowany Mass Effect: Podniesienie. Akcja książki umieszczona jest pomiędzy ME 1 oraz 2, gdy Przymierze zbiera się do kupy po ataku Sarena na Cytadelę. Czy i tym razem Drew Karpyshyn dał radę?

Ano dał :) Ale zacznijmy po kolei.

Jak wspomniałem akcja ma miejsce po ataku Sarena wraz z armią Gethów na Cytadelę. Cywilizacje Przymierza liżą rany i sukcesywnie odbudowują zniszczone dzielnice swego rodzaju stolicy Wszechświata. Kahlee Sanders pracuje w Akademi Jona Grissoma zbudowanej na orbicie planety Elizjum, gdzie wraz z innymi naukowcami zajmuje się szkolenie dzieci ze zdolnościami biotycznymi. Wśród podopiecznych zdecydowanie wyróżnia się Gillian, bardzo osobliwa dziewczynka. Z jednej strony bardzo nawiązać z nią jakikolwiek kontakt, a z drugiej przejawia wielkie pokłady mocy. Szybko okazuje się, że dziewczynką zainteresowany jest tajemniczy Człowiek Iluzja (ci co grali wiedzą o co chodzi) stojący na czele organizacji Cerberus. Cerberus jest organizacją zrzeszającą ludzi, którzy za wszelką cenę chcą podnieść znaczenie rodzaju ludzkiego we wszechświecie.
Tyle tytułem wstępu. Należy zaznaczyć, że intryga kręci się wokół postaci Gillian, która może okazać się przełomem dla badań dotyczących zdolności biotycznych ludzi.
Umiejscowienie akcji pomiędzy pierwszą i drugą częścią gry dawało nadzieję na większe powiązania z historią Sheparda. Niestety tylko w jednym z rozdziałów wspomina się rolę jaką odegrał Shepard w odparciu ataku Żniwiarzy. Z jednej strony chciałoby się więcej, ale nie można zapominać, że w grze można było podjąć kilka decyzji, które miały wpływ na zakończenie gry. Grając w ME1 mieliśmy możliwość zadecydować co stanie się z członkami rady, a przede wszystkim mogliśmy wybrać czy Shepard jest kobietą czy mężczyzną. Troszkę to rozgrzesza Karpyshyna, ponieważ opisane przez niego wydarzenia mogłyby nie pokrywać się z wydarzeniami wielu graczy. Tak czy inaczej mamy zamkniętą historię z kilkoma mrugnięciami do uważnych czytelników. Najważniejsze, że czyta się naprawdę dobrze.
Przy recenzowaniu Objawienia narzekałem na przekład. Tutaj jest o niebo lepiej.  Zmiana wydawcy wyszła zdecydowanie na dobre. Fabryka Słów przyłożyła się do pracy i to się ceni. Kwestie gramtayczne pomijam, bo szczerze mówiąc nie pamiętam rażących błędów. Terminologia gry za to została wreszcie użyta przy tłumaczeniu książki. Wreszcie mamy omniklucz zamiast narzędzia do otwierania zamków (tak nazwano go w poprzedniej części), Suwerena zamiast Najwyższego (sic!), asari zamiast asarian i tak dalej. Jestem w pełni usatysfakcjonowany.
Tak jak napisałem na początku, Drew Karpyshyn dał radę. Mass Effect: Podniesienie czyta się przyjemnie. Opowiedziana historia jest interesująca. Szkoda tylko, że zabrakło większych nawiązań do gry…
OCENA OGÓLNA  7
  • FABUŁA - /10
    0/10
  • RYSUNKI - /10
    0/10
  • PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
    0/10

Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz komentarz
Napisz swoje imię

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.