Dopiero, co rozpoczął się wyczekiwany czwarty sezon, a już obejrzeliśmy ostatni odcinek serii. Bardzo dobry odcinek pierwszy, pokręcony i nawet lepszy odcinek drugi przygotowywały nas na mocny i mroczny finał. Czy się udało? Sprawdźmy czy Ostatnie Wyzwanie to konkluzja godna tego wyjątkowego serialu.
W fenomenalnym finale poprzedniego odcinka poznaliśmy siostrę Sherlocka i Mycrofta – Eurus. Kobieta od niemalże 20 lat przebywająca w odosobnionym więzieniu z zaskoczenia pojawiła się w życiu Sherlocka i Watsona. Dlaczego Sherlock jej nie pamięta? Co zrobiła, że Mycroft postanowił ukryć ją przed światem? I co wie o Moriartym?
Zanim przejdę do najważniejszych pytań wspomnę o fantastycznym rozpoczęciu epizodu. Mała dziewczynka budzi się w lecącym samolocie. Wszyscy pasażerowie, załoga i piloci są nieprzytomni, a maszyna korzysta z autopilota. Gdy dziewczynka podnosi dzwoniący telefon słyszymy znajomy głos: „tu Jim Moriarty, a to ostatnie wyzwanie”. Jest to świetny wątek, który przewija się przez cały odcinek, ponieważ dziewczynka co jakiś czas może porozmawiać z Sherlockiem próbującym znaleźć sposób, by jej pomóc. Bardzo fajny pomysł.
Sherrinford u Arthura Conana Doyle’a to imię starszego brata Sherlocka
Większość odcinka rozgrywa się na wyspie Sherrinford, we wspomnianym więzieniu/psychiatryku. Eurus więzi Sherlocka, Johna i Mycrofta i wystawia ich na szereg prób, gdzie stawką nierzadko jest czyjeś życie. Przypomina to trochę zabawę w mroczny escape room, co jest nowością w serii. Postawieni pod ścianą bohaterowie muszą podejmować bardzo ciężkie decyzje, które nawet tak pozbawionym empatii osobom jak Sherlock i Mycroft przychodzą z wielkim trudem.
Chyba najcięższym emocjonalnie fragmentem jest scena, w której Sherlock ma za zadanie skłonić Molly to wypowiedzenia słów „kocham cię”. Ten pozornie banalny pomysł został zrealizowany po mistrzowsku. W niej poznajemy prawdziwego Sherlocka, któremu zależy na bliskich i który zdaje sobie sprawę jak bardzo rani ich swoimi decyzjami. Ostatni tak emocjonalny moment to chyba słynne spotkanie Sherlocka i Moriarty’ego na dachu w finale drugiej serii.
Niestety nie wszystko zagrało i mam do odcinka kilka zastrzeżeń. Pierwszym dość dużym problemem jest jego przewidywalność. Gdzieś po 15 minutach wiemy, w którym miejscu rozegra się ostatni akt, ponieważ wykorzystano schemat „wróć tam, gdzie wszystko się zaczęło”, tak często powielany przez filmowców i autorów książek. W ten sam sposób rozegrano też jedno z wyzwań Eurus, które miało być najdramatyczniejsze, a okazało się bardzo szablonowe. Może oglądałem zbyt dużo filmów i zbyt dużo seriali, ale do tej pory Sherlock potrafił mnie zaskakiwać za każdym razem. Tutaj się nie udało.
Drugim problemem jest pozostawianie wielu pytań bez odpowiedzi. Jak przypomnicie sobie wszystkie sezony to każdy odcinek łączyła jedna cecha – jakkolwiek zakręcony i zamotany by nie był, to wszystko udało się logicznie wytłumaczyć w podsumowaniu. Ostatnie wyzwanie odstąpiło od tej reguły i zostawia nas z wieloma znakami zapytania w głowie. Jak Eurus przeciągnęła na swoją stronę strażników więzienia, jak zorganizowała tak skomplikowaną intrygę, jak Sherlock wyparł z pamięci młodszą siostrę, co ustaliła z Moriartym i w jaki sposób opuszczała położony na wyspie ośrodek? Scenarzyści kompletnie to przemilczeli, jakby nie mieli pomysłu na sensowne rozwiązanie. Szkoda.
Pochwalić należy grę aktorską, a w szczególności Sian Brooke (Eurus), która fajnie sportretowała niestabilną psychicznie siostrę Sherlocka. Mimo bałaganu w jej dialogach wypadła bardzo dobrze, a jej demoniczne spojrzenie potrafiło wywołać ciarki. Benedict Cumberbatch zagrał na swoim tradycyjnym, wysokim poziomie, nawet jeśli Sherlock pokazał w tym odcinku swoją ludzką twarz. Dziwi natomiast zepchnięcie na drugi plan Johna, który był centralną postacią dwóch poprzednich odcinków. Martin Freeman głównie stoi za Sherlockiem i tylko niekiedy rzuca jakieś trafne spostrzeżenie.
Rozczarowanie. Tak jednym słowem można podsumować trzeci odcinek czwartej serii Sherlocka pt. Ostatnie wyzwanie. Cliffangerem z zakończenia trzeciego sezonu scenarzyści zapędzili się w kozi róg i za wszelką cenę próbowali upchnąć w fabule jakąś formę Moriarty’ego. Wyszło chaotycznie i niezrozumiale, a gdzie miało zaskakiwać, było schematycznie i przewidywalnie. To dalej Sherlock, którego kochamy, ale jednocześnie najsłabszy odcinek całego serialu.
PS. Słów kilka o zakończeniu odcinka, które tym razem jest zupełnie inne. Zamiast zwyczajowego cliffhangera dostaliśmy podsumowanie serialu i głównych bohaterów. Okraszone komentarzem Mary sceny pokazały, że bohaterowie wrócili do życia za jakim tęsknili, a ostatnia scena będąca kalką samego początku serialu wygląda na pożegnanie z widzami. Czy dostaniemy 5. sezon? Nie wiadomo. Zakończenie może oznaczać koniec tej produkcji, ale może też zwiastować zupełnie nowy początek za kilka lat. Chciałbym zobaczyć kolejne serie, ze świeżymi pomysłami, które odcięłyby się od feralnego finału czwartego sezonu.
-
FABUŁA - /10
0/10
-
RYSUNKI - /10
0/10
-
PRZYSTĘPNOŚĆ - /10
0/10
Warning: Illegal string offset 'Book' in /home/geeklife/domains/geeklife.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-review-pro/includes/functions.php on line 2358