Lepiej późno niż wcale. Wreszcie wybrałem się do kina, by obejrzeć Logana, pożegnanie Hugh Jackmana z rolą Wolverine’a. Czy jest to film godny tej ikonicznej dla X-Menów postaci? Moja recenzja.

Mamy rok 2029, przez ponad ćwierć wieku nie narodził się żaden nowy mutant. Gatunek mutantów powoli zanika, a ci, którzy dotrwali do tych czasów, wiodą mało ciekawe życie. Podstarzały Logan (Hugh Jackman)pracuje jako kierowca i nie rozstaje się z butelką alkoholu. Monotonna praca pozwala mu jednak zdobyć lekarstwa dla Profesora Xaviera (Patrick Stewart), którego potężny umysł stał się niestabilny, a przez to szalenie niebezpieczny. Tłumiony przez silne leki Xavier lokalizuje wreszcie nowego, młodego mutanta. Czy to nowa era „obdarzonych”, czy może coś o wiele gorszego?

Logan nie zaskakuje jeśli chodzi o fabułę. Jest to smutna historia, ze zwrotami akcji, które nie wbijają w fotel. Przez cały film wiemy, co mniej więcej się wydarzy i w którą stronę potoczą się kolejne wydarzenia. Ta bardzo prosta fabuła, o dziwo, świetnie spisuje się w roli filmu na bazie komiksów. To właśnie Logan pokazuje nam postać Wolverine’a w sposób, jakiego nie mieliśmy nigdy dotąd. To człowiek, który przez całe swoje długie życie, stracił o wiele więcej niż zyskał. Stracił każdego, na kim mu zależało i w zasadzie sam nie wie, co trzyma go przy życiu. Trzeba bowiem wiedzieć, że nie jest to ten sam Wolverine’a jakiego znamy z sześciu poprzednich filmów. Umieszczone w jego ciele adamantium nie działa już tak jak dawniej, a zdolność regeneracji zaczęła zanikać. Każda odniesiona rana goi się bardzo długo, a na ciele pozostawia koszmarne blizny.

Bardzo podobały mi się relacje Xavier – Logan, Xavier- Laura i Logan – Laura. Trójka sprawia wrażenie „nieco” dysfunkcyjnej rodzinki, której członkowie za wszelką cenę chcą ukryć fakt, że im na sobie zależy. Hugh Jackman i Patrick Stewart w swoich rolach są bezbłędni, ale prawdziwą gwiazdą filmu jest Dafne Keen, czyli Laura (X-23). Młodziutka aktorka bardzo dobrze poradziła sobie z dość wymagającą rolą. W ogóle nie odczuwałem sztuczności, która często drażni w dziecięcych rolach.

Zawodzą jednak czarne charaktery. Donald Pierce (Boyd Holbrook) mimo aparycji groźnego twardziela głównie gada, a jeśli rusza do walki to szybko dostaje bęcki od każdego. Dr Rice (Richard E. Grant) z kolei po prostu wygłasza jakieś swoje durne przekonania, nie mające żadnego wpływu na historię. Szkoda.

Jeśli przeciwnicy są do bani to pewnie myślicie, że ssą też sceny akcji? Nic bardziej mylnego. Starcia z różnego kalibru przeciwnikami to cholernie dobre fragmenty filmu. Logan otrzymał najwyższą kategorię wiekową, więc wszelkie wariacje „faków” i tryskająca wokoło krew towarzyszy nam od samego początku, do samego końca. Tak zblazowany, ciągle wkurzony i niesamowicie brutalny Wolverine jest najwierniejszą wersją Rosomaka w kinowym uniwersum mutantów. Ponadto wysoka kategoria wiekowa pozwoliła na przedstawienie tzw. berserker rage, szału, w którym Wolverine jest nie do zatrzymania i tnie wszystko co mu się nawinie. Producenci X-Men Apocalypse próbowali przedstawić to w swoim filmie, ale wyszło co najwyżej żenująco ze względu na niską kategorię wiekową.

Logan to najlepsze, co mogło przytrafić się tej postaci i uniwersum X-Menów w ogóle. Nie da się uciec od wrażenia, że Logan spełni rolę spin-offa i nikt nie będzie brał go pod uwagę przy tworzeniu kolejnych odsłon sagi mutantów, ale mimo wszystko jest to produkcja na jaką Wolverine zasłużył. Produkcja na którą zasłużyli żegnający się ze swoimi postaciami Hugh Jackman i Patrick Stewart. Wreszcie produkcja, która prostą fabułą sprawiła, że w kinie można się śmiać, odkręcać głowę ze zgrozy i porządnie wzruszyć. Wspaniałe pożegnanie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz komentarz
Napisz swoje imię

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.